Kolejny dzień. Ogarniam się nieco. Brzydkie zdjęcie, a fuj, fuj. Widać nawet tablicę, z której już prawie wszystko zdjęłam...
Czuję się nieco zniechęcona faktem, że niedługo mam się przeprowadzić. Że niedługo to nie będzie już mój dom. Nie będzie moich napisów na ścianach, nie będzie moich zbitych kafelek w kuchni, nie będzie schodów, na których wieczorami siedzę i czekam z herbatą w dłoniach, nie będzie widoku na jezioro, nie będzie za ulicą Natalii... Nie chcę się przeprowadzać, tutaj jest moje serce. Jest mi cholernie przykro przez to, że tak wyszło. Chciałabym tutaj zostać. Naprawdę mocno bym chciała. Gryzę się z myślami, bo w końcu i tak będę musiała się wyprowadzić... Ale przepraszam, ja mam dopiero 17 lat, chciałabym całe moje dzieciństwo spędzić w moim rodzinnym domu, domu, w którym się wychowywałam, w którym mam wspomnienia... Tutaj jest wszystko, na czym mi zależy, poza pewnymi osobami, ale na to nie mam wpływu. Moje serce tutaj zostanie, nie przywiążę się do nowego miejsca, będę czuła się obco, jak nie "u siebie", dziwnie będzie mi wracać tam po szkole, dziwnie mi będzie się tam budzić i chodzić tam spać.. dziwnie będzie mi wyglądać przez okno i nie widzieć znajomego widoku.
Chciałabym tutaj zostać...
Ogarnęłam klatkę. Sprzedam. Klatka dla gryzonia, najlepiej dla szczura, myszki, bądź chomiczka. Chce ktoś?
K.