Jeżeli miałabym wymieniać rzeczy które się zaczynają, a które kończą byłoby ich wiele, w każdej chwili coś się kończy a coś zaczyna. Kończą sie wakacje, skończył się mój wyjazd do Chorwacji, skończyła sie tęsknota za Rumią, skończyła się cudowna pogoda, skończył się krem z filtrem i mleko w lodówce. Niedługo zaczyna się rok szkolny, zaczął się nowy tydzień, nowy dzień, otworzyłam nowe płatki.
Lubię pisać nowe wpisy, lubię móc mówić wszystko co myślę, lubię czuć, że jestem u siebie, jestem bezpieczna i jest wszystko dobrze.
Nie chcę wracać do szkoły, do tych stresów, do sprawdzianów, kartkówek, zarywania nocek (niekoniecznie z powodu dobrej zabawy), konkursów, wybiegania z domu bez śniadania z powodu zbyt dużego poświęcenia czasu na dopracowanie swojego wyglądu, bycia zmęczoną i dążenia do nieosiągalnej satysfakcji z samej siebie.
Cały czas się boję, o mniejsze i większe głupoty, denerwuję się, mam wątpliwości.
Kocham kiedy mam wakacje i nie muszę o tym wszystkim myśleć, to wszystko jest tak daleko i nie dotyczy już tak bardzo mnie.
Mam nadzieję, że moje codzienne miejsze lub większe niepewności to tylko złudzenia, a nie rozsądna podświadomość.
Wczoraj wróciłam do domku, aklimatyzuję się, jest dobrze.
W Chorwacji było na prawdę cudownie, wiem, że będę tęsknić jeszcze za tymi śniadaniami i obiadami bez pośpiechu, z widokiem na morze, za tymi pięknymi widokami i cudowną atmosferą wieczorów.