macie tu link do poprzedniej części opowiadania :D
http://www.photoblog.pl/xwrytmiesercax/119204271/2.html
nic się nie zmieniło. wręcz przeciwnie - było jeszcze gorzej. zaczął mnie okłamywać, palić, pić, ćpać.. zmienił się nie do poznania. zerwaliśmy po kilku dniach, bo stwierdził, że na razie przez dłuższy czas chciał być sam. po tygodniu zaczął chodzić z moją koleżanką, z którą trenowałam. załamałam się.. cięłam się, upijałam, płakałam, chodziłam w nasze ulubione miejsce, ciągle o nim mówiłam.. każdy temat sprowadzał się do niego, bo każda rzecz mi się z nim kojarzyła.. po mału zaczęłam oddalać się od innych, zostało przy mnie tylko kilka najbliżyszych przyjaciół. nie zostawili mnie, chcieli, żeby dała radę.. po miesiącu zaczęłam stawać na nogi. przestałam się upijać i ciąć się. przestałam też chodzić w tamto miejsce i zdażało się, że o nim nie myślałam. tylko każdy trening był trudny, bo trenowaliśmy razem.. serce bolało mnie na jego widok. nie mogłam zrobić nic. nie mogłam podejść i zwyczajnie porozmawiać z nim bo stałam się dla niego 'szmatą' a kiedyś podobno znaczyłam dla niego 'wszystko'.. któregoś razu napisał do mnie na fejsie i jakoś, ni stąd ni zowąd się pogodziliśmy. normalnie rozmawialiśmy i było okej. było mi lepiej. w pewnym sensie o nim zapomniałam i traktowałam go jak kumpla. któregoś wieczoru pisaliśmy jak zazwyczaj po treningu, ale tym razem tak jakoś inaczej. zaczął wysyłać mi średniki z gwiazdką i 'serduszka' co mnie zdziwiło. potem napisał, że za mną tęskni, i że chce, żeby było jak dawniej i nagle wszystkie te wspomnienia.. one wróciły. serce na nowo zaczęło bić z żalem jak wcześniej i boleć, do oczu napłynęły łzy.. nie wiedziałam, co robić i...