Is here to stay
It's better to burn out
Than to fade away
Nie wierzę w to, po prostu nie wierzę.
Wolę znikać, niż zachować ciągłość i pozwolić na oglądanie mnie, kiedy praktycznie nie żyję, jak oglądanie jakichś gnijących zwłok przy drodze. Oglądanie mnie, kiedy pożera mnie najplugawsze robactwo, kiedy cuchnę i rozkładam się.
_______________________________________________________________
Chciałabym porządnie się rozpłakać, tak przepłakać całą noc i wstać z opuchniętymi oczami, w głowie układać wymówkę o alergii.
Nie potrafię. Potrafię jedynie wzruszyć ramionami i tkwić dalej w tym odrętwieniu, w zlodowaciałości. Nie czuję żadnego bólu, ledwo pamiętam jego delikatne ukłucia, doznania niemal fizyczne, gdy świat wypada mi z rąk..
.. a teraz, mam wrażenie, jakbym traciła świadomość samej siebie. Nie rozumie i nie potrafię zinterpretować natłoku uczuć i myśli, który we mnie się gotuje i grozi wybuchem, o nieprzewidzianych skutkach.
Wewnątrz, bardzo głęboko wewnątrz czuję silne przerażenie, lęk i już sama nie wiem, czy to one mnie tak paraliżują, czy jest we mnie jeszcze jakaś inna zła siła, która nie pozwala wydostać się gotującym się wrażeniom z czeluści mnie samej.
Wiem, że się duszę. Nie wiem, co z tym zrobić.
Tkwię tak w tym stanie i zaniedbuję sprawy bardzo ważne, które nawarstwiają się i komplikują.
A ja dalej potrafię jedynie wzruszyć ramionami. I tak siedzę, jak osioł. I czekam, aż któregoś dnia zostanę zupełnie sama.
Zdaję się na Fortunę i fałszywy stoicyzm.