W sobotę 13 maja 2009r. w helskim fokarium podczas porannego karmienia fok opiekunowie zauważyli, że jedna z ich podopiecznych leży w bezruchu na brzegu basenu i nie podchodzi do podawanych ryb. Jak się okazało młoda samiczka, ulubienica wielu odwiedzających helską placówkę, o imieniu KRYSIA, nie żyła. W obawie przed hipotetyczna infekcją reszty stada natychmiast poddano ciało nieżywej foki szczegółowym analizom. Stwierdzono, iż bezpośrednią przyczyną nagłego zgonu był wewnętrzny krwotok na skutek gwałtownego pęknięcia śledziony. Także inne organy wewnętrzne foki wykazywały daleko posunięte zmiany chorobowe. Przyczyna tej patologii wyjaśniła się po przecięciu powłok żołądka. Znaleziono w nim 693 sztuki monet różnych nominałów od 1 gr do 2 zł. Ważyły one w sumie 1.66 kg. Stan niektórych monet, szczególnie miedzianych wskazywał, iż zalegały one w przewodzie pokarmowym bardzo długo i sukcesywnie były trawione. Uwalniane w ten sposób pierwiastki ciężkich metali sukcesywnie zatruwały poszczególne organy wewnętrzne. Śmierć foki była zaskoczeniem. Jeszcze poprzedniego dnia zachowanie i zabawy, jakie podejmowała, nie zapowiadały tragedii. Wprawdzie odmówiła zjedzenia obiadu, ale nie jest to fakt niecodzienny u tych zwierząt. Potrafią robić sobie nawet kilkudniowe głodówki. Fakty wrzucania do basenów hodowlanych różnych przedmiotów przez odwiedzających fokarium gości był odnotowywany wielokrotnie. W tym celu na całym fokarium założono m.in. system monitoringu telewizyjnego. Ta klasyka patologii zachowania człowieka w stosunku do zwierząt jest szczególnie dobrze znana dyrektorom ogrodów zoologicznych. Ma także swoje echo w zaśmiecaniu środowiska naturalnego. Otóż pozornie niewinne, niesione wiatrem poza ląd plastikowe woreczki wpadają do mórz i oceanów gdzie stają się przyczyną śmierci tysięcy morskich żółwi czy delfinów. Zwierzęta te myśląc, że maja do czynienia z np. z meduzą połykają je. Niestety nie wiedzą, że natura nie przystosowała ich do trawienia polietylenu.