wiedziałam to od początku. od kiedy stałeś naprzeciwko mnie.
ty tego nie widziałeś.
ale ja wiedziałam, czułam coś jeszcze przed tym.
opowiedziałam ci rzeczy, o których nikt nie wie.
może powinnam być trochę szczersza.
ale teraz to i tak obojętne, wiesz już wszystko.
bo tak na mnie popatrzyłeś, tym wzrokiem. i tymi ustami.
najchętniej byłabym przeciwieństwem siebie.
z moimi wszystkimi kompleksami i tym pieprzonym perfekcjonizmem.
nie byłabym taka naiwna. tak głupia. i tak ignorancka.
nie mam żadnego specjalnego talentu. nie jestem też niczym specjalnym.
inni potrafią mistrzowsko gotować, malują zapierające oddech obrazy, cudownie tańczą.
a ja nie potrafię nic. nie potrafię niczego, czym mogłabym Cię zachwycić.
tęsknię za Tobą, w każdym momencie w którym nie jesteś przymnie.
nie wiedziałam jak bardzo Cię potrzebuję, dopóki zauważyłam, że Cię potrzebuję.
nie umiem żyć bez Twoich ust na mojej szyi. bez Twojego ciała leżącego na moim. bez Twoich pocałunków w nos. bez Twojej ręki w moich spodniach.
kocham cię.
przynajmniej tak mi się wydaję.
a jeśli to nie miłość,
to przynajmniej coś podobnego.