Hej,
Jej, nawet nie wiecie jak mi ulżyło. W końcu udowodniłam samej sobie, że się da, że znowu się da i że nie jest to wcale takie straszne. W ciągu trzech dni ubyło mi 2 kg. Tak, tak, wiem, że to woda i tak dalej, ale chodzi o sam fakt, że wreszcie coś ruszyło.
Od razu jakoś lepiej się czuję, poprawiło mi się samopoczucie i wróciła wiara w to, że może kolejny raz dam radę. Niestety nadal nie ćwiczę, bo podziękuję za takie zwijanie się z bólu jak ostatnio. Robię jedynie Fit in six i jakieś tam unoszenia nóg. Pod koniec tego miesiąca przeprowadzam się już do mieszkania, bo wiadomo studia, ale właśnie nie wiem jak tam będzie z tymi moimi ćwiczeniami, bo nie chcę sąsiadom z parteru za bardzo skakać nad głową, zwłaszcza, że akurat ja zawsze ćwiczę bardzo późno w nocy. No, jakoś to będzie, mam jeszcze prawie miesiąc.
Nie zazdroszczę wam tego końca wakacji, aż mi dziwnie z tym, że wy już musicie wracać do tych szkolnych obowiązków, a ja mogę jeszcze przez miesiąc się obijać, a później wracam, ale już do czegoś zupełnie innego, nowego. Wszyscy pytają mnie czy się tym stresuję, a ja tak naprawdę nie wiem czym, chyba teraz jeszcze jestem tego bardziej ciekawa niż zestresowana. Pewnie to się jeszcze zmieni, ale mam na to wszystko czas.
Powodzenia w szkole ;)