...które przydałoby się przeczytać jeszcze w tym roku. Część jest do licencjatu, część jako podręczniki a najmniejsza ilość dla przyjemności.
Witamy na studiach. Tu nie ma 2 miechów na przeczytanie 200 stron, tylko tydzień. A do tego dochodzi po tyle z niemal wszystkich ćwiczeń. Najlepsze jak się na egzaminie okazuje, że nieważne co było w książkach obowiązkowych, tylko materiał z dodatkowych. Baja! Każdego dnia ide sobie posiedzieć na wydział i skserować z biednej, zmaltretowanej książki kolejną porcję rozdziałów.
Kurde, nic mi się nie chce. Jesienna chandra do kwadratu. I w dodatku wypłaty wciąż nie widzę na koncie. Nic nie wkurwia bardziej.