Przychodzi w pewnym momencie taki dzień, kiedy wszystko staje na głowie. Kiedy wszystko co dotychczasowo wydawało Ci się być pewne, stałe i stabilne nagle pęka jak mydlana bańka. Nagle człowiek staje nad przepaścią. Zastanawia się, czy zrobić krok w przód i zaryzykować skok w przepaść, spaść poniżej tego co już zna, czego jest świadomy i jest mu bliskie. Czy też zawrócić... Wrócić do miejsc, w których już był. Do tych, które z pozoru mogłyby być dla niego najlepszymi. Do miejsc, które są mu jak dom rodzinny, jak polana u babci- tak dobrze znana i dająca ukojenie zszarganym nerwom. Lubimy odczuwać stabilność. Wiedzieć, że to co nas otacza jest nasze i jesteśmy w tym swoim bagienku bezpieczni. Bo po co pakować się w nowe moczary, kiedy nasze są nam tak dobrze znane i nawet małe smrodki z naszego bajorka przestają nam przeszkadzać. I generalnie jesteś człowieku w kropce. I chuj wie co z tym wszystkim dalej zrobić. Ale trzeba podjąć jakąś decyzję koniec końców. Już.
Teraz.
An the moment.
I siemanko.
Ale pamiętaj, żeby nie stawiać jednej kropki, a jeśli nawet to ja dostawię dwię kolejny, by historia trwała dalej, dalej i dalej....
kocham jo mocno. to ze zdjęcia.