Część 12
* Noah*
Pocą mi się dłonie, kiedy zdaję sobie sprawę, że zbliżamy się do domu. Na horyzoncie pojawia się zamglony widok ogromu posiadłości. Odwracam wzrok, wbijam mętne spojrzenie w pokryte bielą bezkresy pastwisk. Zatracam się na moment, niemoc, jaka mnie pochłania, zdaje się być czarną dziurą bez dna i bez opcji wyjścia. Rozmowy rodziców echem odbijają się od ścian mojej czaszki. Nerwowo wyłamuję szczupłe palce, tak bardzo nie chcę tam wracać, nie dam się oszukać żadnym pozytywnym myślom, że może tym razem będzie lepiej. Samochód wtacza się na kostkę brukową z cichym szmerem, widzę pojedyncze osoby pospiesznie poruszające się alejkami, pośród krzewów okrytych śniegową warstwą, odbijającą promienie słoneczne. Ojciec sprawnie manewruje autem, aby ustawić się w jak najdogodniejszej pozycji do wyjścia z kimś takim, jak ja. Wyglądam przez szybę i widzę starego pickupa, z tak znajomo wyglądającym koniowozem. Patrzę na Cartera rozmawiającego z posiwiałym mężczyzną, gdy zza przyczepy wyłania się wysoka dziewczyna. Obserwuję z zaciekawieniem, jak nerwowo pociera dłonie o uda, zanim otwiera trap przyczepy, a następnie znika w jej wnętrzu. Tego co dzieję się następnie, najmniej się spodziewam. Koń niemal spada z trapu, szarpiąc się wściekle i pociągając za sobą ciało dziewczyny, niczym szmacianą lalkę. Marszczę czoło, kiedy widzę jak upada na podjazd, a koń podnosi przód, na przemian machając nogami w jej kierunku, aż starszy mężczyzna nie łapie za uwiąz. Dziewczyna przesuwa wzrokiem dookoła, na moment spoglądając mi w oczy. Jej twarz kwitnie czerwienią, jednak nie widzę w niej wstydu, tylko czystą rozpacz.
Dalszy spektakl przerywa mi ojciec, raptownie otwierając drzwi samochodu. W jednej chwili wracam do rzeczywistości i czuję, jak mrok wdziera mi się do wnętrza. Patrzę na rodziców i wiem, że dostrzegli zmianę. Oboje odwracają się w stronę przyczepy i odgłosu kopyt uderzających nieco zbyt szybko o podłoże. Przeklinam się w duchu za tą nieuwagę, okazałem emocje inne niż gniew i obawiam się, że postarają się wykorzystać to przeciwko mnie. Patrzę na nich spode łba, kiedy wyprowadzają mnie z auta, na ułamek sekundy zerkając w miejsce, gdzie dopiero co wybuchło zamieszanie. Ku swojemu rozczarowaniu zauważam jedynie pustą przyczepę i pickupa.
Zaciskam wargi przez całą drogę do domu, zaraz zobaczę swoje przyszłe więzienie.
- Pomieszkasz tu do czasu, aż nie skończy się remont - matka informuje mnie po raz kolejny, zupełnie jakbym miał sparaliżowany mózg. Wybucham śmiechem, kiedy widzę, do jakiego pokoju zmierzamy.
- Nawet tak nie żartuj - kręcę głową, celując w nią palcem wskazującym.
- Przecież to twój pokój, w czym problem? - pyta zdziwiona, najwyraźniej zapominając o ostatnich wydarzeniach.
- Właśnie w tym problem - warczę, czując jak zaciska mi się gardło. Wyraz twarzy mojej matki ciemnieje, doskonale wie, o co mi chodzi i dokładnie dlatego nie zamierza mi ustąpić.
- Przyszykowaliśmy właśnie ten pokój, więc miło by było, gdybyś nie utrudniał i okazał chociaż odrobinę wdzięczności - akcentuje ostatnie słowo, na co prycham w myślach.
Pokój wygląda dokładnie jak kiedyś, przez co jeszcze bardziej boleśnie odczuwam przymus pobytu w nim. Spuszczam wzrok, widok plakatów, zdjęć i trofeów mnie przygniata, ciężki głaz ląduje mi w żołądku. Dostrzegam w rogu pokoju podwieszoną kamerę i nie zastanawiając się dwa razy, wyciągam w jej stronę środkowy palec.
Jest tu jeszcze ktokolwiek? Dawno mnie tu nie było i przeraża mnie mała ilość miejsca na notkę..
Tradycyjnie część w komentarzu!
Pozdrawiam was ciepło, tych którzy nadal tu są i tych, którzy wpadają sporadycznie!
Jeśli ktoś jeszcze kiedykolwiek byłby zainteresowany tym, co tam staram się tworzyć - zapraszam na wattpada!