photoblog.pl
Załóż konto

Czesc 106

Dear Death

 

Niemal słyszę galopujące serce ogrodnika, gdy puszczam jego nadgarstek, patrząc w stronę ojca.

-O co pytasz? - chcę uściślić, jak wiele słyszał.

- Zgwałcił cię? - pyta sucho, dzięki czemu rozumiem, że nie był świadkiem poprzednich słów. Dodatkowo odnotowuję fakt, że te słowa już nie bolą, po tylu latach nie wwiercają się do mojego wnętrza. Nie odpowiadam, a ojciec na pozór spokojny, podchodzi do nas powolnym krokiem. Kątem oka widzę matkę pojawiającą się w drzwiach, widzę jej przerażenie, gdy pięść jej męża zderza się ze szczęką jej kochanka. Chcę mi się śmiać, napawam się chwilą, kiedy ona myśli, że wszystko się wydało.

- Hej, wystarczy - odciągam mojego staruszka za ramiona od mężczyzny, leżącego na wilgotnej trawie.

- Naprawdę ci to zrobił? - w jego oczach kryje się niedowierzanie.

- To już przeszłość - wzruszam ramionami, mierząc wzrokiem drżącego ogrodnika.

- Tak lekko do tego podchodzisz?! - naskakuje na mnie, odreagowując złość.

- To już przeszłość - powtarzam się i idę w kierunku domu, słysząc jedynie jak każe mu się wynosić i nigdy nie wracać.

- Będziesz musiała szukać kogoś innego, kto cię będzie pieprzył po kątach - szepczę, mijając matkę i puszczam jej oczko.

 

To zabawne, że musiało minąć tyle lat, aby choć jedna z mrocznych tajemnic tego domu wyszła na jaw. Tyle cierpienia i udręki zawarte jest w moim milczeniu, a moich latach, w których zadręczałam się powoli, lecz skrupulatnie. Wchodzę na schody i odwracam się przez ramię, rodzice stoją w tych samych miejscach, ojcu drżą zaciśnięte w pięści dłonie, matka skamieniała. Tak długo udało jej się pozostać bez winy. Ruszam dalej i na szczycie widzę mężczyznę z dachu.

Marszczę czoło, jednak bez słowa wchodzę do swojego dawnego więzienia. Brunet wchodzi za mną. Dziś pogrzeb, jednak zostało mi do niego trochę czasu, więc staram się nie myśleć o nim przez moment. Widzę, jak mój towarzysz ponownie zamiera i wpatruje się w nagie ściany, pokryte czarnymi kreskami i wyrytymi śladami. Plakaty leżą pozwijane w kule tam, gdzie spadły jak je zerwałam. Zasępiam się na myśl, że ktoś widzi miejsce mojej tragedii.

- Czego chcesz? Potrzebujesz czegoś ode mnie? - nie wytrzymuję i z moich ust wyślizguje się pytanie.

- Wyglądam, jakbym czegoś oczekiwał? - odpowiada pytaniem, przekrzywiając głowę i przysiadając na łóżku.

- Nie wiem, na jakiego wyglądasz - irytuję się. Całe życie się irytowałam, więc i teraz nie pozostaje mi nic innego.

- Złamałem twój schemat. - Stwierdza pewnie, a ja tylko na niego patrzę, bo nawet nie wiem, co mogłabym powiedzieć. - Ale nie ja pierwszy. Pierwszy był Matt... Nadal jest w szpitalu? A Cassidy? - unosi brodę, bacznie obserwując moją reakcję.

- Kim jesteś? - urywki faktów i informacji tłuką mi się pod czaszką. Pamiętam jego głos, wtedy, w LA, kiedy Matt był ze mną, ale to niczego nie wyjaśnia. Skąd może wiedzieć o szpitalu, a Cassidy? Nic nie jest jasne, a ja czuję, że tonę. W odpowiedzi otrzymuję uśmiech, pełen niejasności. Zgrzytam zębami i już mam coś odpowiedzieć, kiedy słyszę szczęk zamka w drzwiach.

Odwracam się przez ramię i razem z mężczyzną spoglądamy na gościa, którym okazuje się być moja siostra.

- Hope? Wszystko w porządku? - pyta ze zmarszczonymi brwiami, a potem robi coś, przez co krew ucieka mi do nóg. - Przepraszam, nie wiedziałam, że masz gościa - uśmiecha się skrępowana, patrząc wielkimi oczami na mojego towarzysza.

- Nic się nie stało, jestem Josh - obserwuję jak brunet wstaje i wyciąga do niej dłoń, ale ona patrzy na mnie i wycofuje się na korytarz.

- Alice, miło mi, ale chyba nie powinnam przeszkadzać - uśmiecha się przepraszająco, sama nie wiem, czy do mnie, czy, jak się właśnie okazało, Josha. Nie mam pojęcia, czy wymyślił to imię na poczekaniu, czy mówił prawdę, jednak nie to jest teraz najważniejsze.

- Zaraz do ciebie przyjdę - staram się brzmieć naturalnie, jednak nawet ja słyszę w swoim głosie nienaturalne wibracje.

Czekam, aż zamkną się drzwi i spazmatycznie chwytam powietrze.

- Alice... Czy.. Czy ona też widzi duchy? - przełykam ciężko ślinę, przenosząc spojrzenie z drewnianej powierzchni, prosto w czarne oczy Josha. 

 

 

Ten photoblog umiera śmiercią naturalną. 

Dodane 21 LIPCA 2017
606