Czesc 103
Dear Death
Krew szumi mi w uszach, kiedy popycham drzwi wejściowe. W domu jest cicho, dociera do mnie szmer rozmów z salonu, jednak jest na tyle odległy, że mnie nie paraliżuje.
Przemykam cicho do pokoju, niemego świadka mojego upadku. Po chwili słyszę drapanie w drewnianą powłokę. Klnę pod nosem, wpuszczając Sheevę do środka.
Teraz już wszyscy w domu wiedzą, że wróciłam.
Liczę do dziesięciu, lecz nikt się nie zjawia.
Oddycham z ulgą i biorę laptop. Najwyższy czas wrócić do pracy. Sprawdzam bazę policyjną, przeglądam nową listę podejrzanych, którzy mogliby być tym, kogo szukamy. Czytam ich krótkie historie, patrzę na złowrogie, lub całkiem niepozorne twarze. W żadnym przypadku nie dostrzegam czegoś ponad, czegoś więcej niż to, co mam przed oczami. Moja intuicja nawet nie podrywa się na ułamek sekundy, tylko spokojnie drzemie na dnie umysłu.
Przeglądam dalej, gdy ogrom zimna uderza mnie w plecy. Czuje, jak miliony zamrożonych igieł wbijają mi się w skórę. Nabieram raptownie powietrza i gestem ręki uciszam warczącą Sheevę.
Odwracam się powoli, przed oczyma migoczą mi różnobarwne plamy.
- Jeanie.. - wykrztuszam, dygocząc z zimna, które w sekundzie pochłonęło pomieszczenie. Widzę jak jej usta układają się w jeden zwrot. Prosi o pomoc. Staram się szybko myśleć, zerkam na monitor i dociera do mnie, że dziewczyna wie, jak wygląda jej morderca.
- Posłuchaj. Pokażę ci różne fotografie, powiesz, czy któryś z tych mężczyzn cię zabił. - mój szept niesie się echem po pokoju, boję się, że ktoś mnie usłyszy.
Wyświetlam kolejne zdjęcia, lecz poszarzała postać pozostaje niewzruszona. Zbliża się koniec listy, a ja tracę nadzieję.
- Nie ma więcej.. - stwierdzam z rozczarowaniem, chociaż cieszy mnie, że intuicja mnie nie zawiodła. Zatykam dłońmi uszy, gdy przeraźliwy jęk wyrywa się z gardła Jeanie. Patrzę jak pada na kolana, krzycząc w głos i orząc palcami twarz. Widzę wypływające strumienie krwi, odsłaniane spod skóry mięso i ślina cofa mi się do przełyku.
- Przestań, proszę... - brzmię żałośnie słabo, ale nie wytrzymam dłużej. W jednej chwili duch rozpływa się w powietrzu, zabierając ze sobą przerażający dźwięk, lecz zimno zostaje. Drżą mi kolana, kiedy wstaję, aby wyjrzeć przez okno. Wtedy widzę ją.
Blondynka, niska, lecz ma ładne, kobiece kształty. Wydaje się dziwnie znajoma, lecz dostrzegam coś jeszcze. Jej broda spływa świeżą krwią wydostającą się z ust. Jej jasne ubrania przecinają poprzeczne czerwone ślady. Macha w moją stronę, uśmiechając się, co powoduje, że na jej mostek i piersi wylewa się haust krwi. W następnej chwili całe jej ciało rozpada się wzdłuż poprzecznych pasów, które okazują się być cięciami.
Krzyczę, zanim zdążę to powstrzymać. Wybiegam z hukiem z pokoju, zapominam o osobach siedzących w salonie, o moim poprzednich obawach, teraz tak nieistotnych. Zbiegam ze schodów niczym huragan i wypadam przez frontowe drzwi.
Patrzę na ciało w trzech kawałkach; głowa i barki, tors, biodra i nogi. Nie mogę złapać tchu, kiedy przyglądam się masakrze, która odgrywa się przede mną.
Nie poznaję twarzy, jest napuchnięta i podeszła krwią. Odwracam się w stronę domu i widzę stojącego przed nim ojca. Patrzy na moją histerię, drżące kończyny, twarz przepełnioną szokiem i usta, wypowiadające niezrozumiałe słowa. Wracam wzrokiem do ciała, po którym nie pozostał nawet ślad. Wyszarpuję z kieszeni telefon, nie zwracając na mężczyznę uwagi. Uruchamiam urządzenie, co trwa całą wieczność.
W końcu zasypuje mnie masa wiadomości. Przychodzą, jedna za drugą, powiadomienia i wiadomości. Nieodebrane połączenia od Ala, Jeffreya, Chrisa. Pospiesznie wybieram numer Ala i czekam na sygnał.
- Kto teraz? - przymykam powieki, słyszę chrapliwy oddech.
- Kobieta, trzydzieści dwa lata, zabita dwa dni wcześniej. Od czterech nie wychodziła z domu, sąsiedzi sądzili, że wyjechała. Uduszona, pocięte tępym narzędziem miejsca intymne, na koniec poćwiartowana - głos starszego policjanta jest jak zawsze rzeczowy, co daje mi chwilowe poczucie stabilizacji.
- Imię? - pytam niepewnie, obawiam się tego, co usłyszę.
- Nie będziesz zachwycona. Melissa Ohare, zginęła w swoim mieszkaniu numer 15 przez 3, przy Circle Way - podaje mi adres, a moje wątpliwości rozpływają się jak mgła.
- Wszyscy podejrzani są nietrafieni. Teraz mam pewność, jemu chodzi o mnie - słowa grzęzną mi w gardle.
- Wracaj szybko - wzdycha tylko, a ja wiem, że to już koniec rozmowy. Stoję bez ruchu, czuję na sobie spojrzenie ojca i nie wiem, nie wiem, co mam zrobić. Mam ochotę biec przed siebie aż zabraknie mi sił, jednak nie mogę. Powinnam sprawdzić historie pozostałych ofiar.
Spoglądam na zmartwionego ojca i gdzieś na dnie żołądka mości mi się strach. Strach o Alice.
Inni zdjęcia: 1407 akcentovaAktualne zdjęcie dawstemoja śliczna patkigdmoja kicia patkigdja patkigdja patkigd:) dorcia2700Dzień kobiet szarooka9325... thevengefulone... thevengefulone