photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 23 LUTEGO 2014

Pot wsiąkał w moją skórę, podczas gdy ja wierciłem się pod ciemnym ręcznikiem w nadziei na znalezienie przychylnego kąta. Sny, które licznie napływały do mojej głowy, niszczyły moje poczucie bezpieczeństwa i mury, które postawiłem, by postrzegać swój marny żytwot w dobrym świetle. 

Stałem na środku jezdzni, a moje ramię skąpane było w ciepłym oddechu jelenia. Jego poroże przeczesywało mi włosy, a chrapy muskały szyję, by zwrócić moją uwagę i zmusić mnie do rozwarcia powiek. Szeptałem wspomagające mantry, by odgonić demona - szczypałem dłonie, by dojść do porozumienia z łaskawym Morfeuszem i wybłagać powrót do rzeczywistości.

Usłyszałem ryk, a kiedy mimowolnie otworzyłem oczy, zauważyłem, że już nie stoję, a leżę. Z mojej blado niebieskiej koszulki sączyła się krew, a pod piesią wystawał ostry róg zwierzęcia. Sam jeleń parł do przodu, osnuty mgłą i prowadził mnie do kupki ludzi zebranych w opętańczym krzyku. Nie mogłem otworzyć ust, tak jakby te były przeszyte niewidzialną nicią i jedyne co mogłem zrobić, to poddać się koszmarowi. Ból... ból był kojący i sprawiał mi przyjemność. Zabicie człowieka sprawiło mi przyjemność. Dziesięć strzałów otumaniło resztki mojego rozumu, a moje oczy cieszyły się widokiem gwiazd migoczących na sklepieniu.

Dlaczego żyłem, skoro kopytny przebił mnie porożem na wylot? Dlaczego nie mogłem po prostu skonać i obudzić się w skotłowanej pościeli?

Ach...

Rozumiem.

Jestem... jestem... Ugh.

Boże, nie jestem tacy jak oni! Ja tylko ROZUMIEM! Proszę... pozwól mi zapomnieć.