Początek roku szkolnego aż do listopada minął nam dobrze. Bywały rozsterki uczuciowe, a także jesienne, ale wiedzieliśmy, że tak zawsze bywa. Jednak,gdy zaczął się grudzień życie nie układało się tak jakbyśmy tego oczekiwali. Po kilku miesiącach bliskich relacji z Dominikiem dowiedziałam się o tragicznej śmierci jego siostry. Opowiedział mi,że to właśnie przez to tak bardzo się
zmienił. Stał się zimny i obojętny na los innych ludzi. Tyle rzeczy stało się przez niego, łącznie z utratą przyjaźni niegdyś tak bardzo silnej. Z Aurelią, bo tak nazywała się jego siostra był niesamowicie zżyty. Nie mógł pogodzić się z wiadomością,że tak nagle w jeden dzień ją stracił. Nie dochodziło to do niego, toteż długo po jej śmierci nie był w stanie się pozbierać. Powiedział, że dopiero ja okazałam się być jego jedyną przyjaciółką, która stała się zarówno dziewczyną. Był mi wdzięczny i nie wiedział, jak to możliwe, że tworze z nim jedność i z nim wytrzymuje, skoro tylu ludzi zranił. Ja jednak wiedziałam, że to co robił to przeszłość, teraz stara się być inny.Nie ukrywał iż to moja codzienna obecność przy jego boku przyczynia się do tego,co postanowił w sobie poprawić. Zrobiłby wszystko, by jego przyjaciel wrócił.Mimo, że odszedł to nadal jest dla niego ważny. Niestety nie tylko to sprawiło, że oboje czuliśmy się podłamani. Nadeszły święta, a po nich czas moich badań, na które czekałam już od września. Wykryto u mnie dość nietypową i w większości przypadków niewyleczalną chorobę. Mało kto z niej wychodził. Z dnia na dzień traciłam siły, a przy życiu trzymał mnie już tylko Dominik i rodzice. Nie zamierzałam się poddać. Mój chłopak dość szybko dowiedział się o mojej chorobie i od razu się załamał. Nie chciałam by tak to przeżywał, gdy po wypadku nad rzęką nie miał dużo się stresować. To groziło pogorszeniem zdrowia. Wystarczyło,że ze mną było nienajlepiej. Dla Dominika jednak to nie było takie oczywiste. Dla niego nie liczyło się własne zdrowie, tylko w tym wszystkim ja. Trafiłam do szpitala i codziennie mnie odwiedzał. Powtarzałam by spróbował zająć się swoim życiem, ale uważał ,że to ja nim jestem. Nie miałam na to wszystko sił , nic już mu nie tłumaczyłam. Byłam strasznie wzruszona, ale często też nie kryłam swojego dramatycznego stanu psychicznego. Nie mogłam po tym wszystkim się pozbierać. Przyszedł 31 grudnia, wreszcie wypuścili mnie ze szpitala. Spędziłam go z Dominikiem. Nie wiedziałam czy to nie ostatni mój Sylwester, więc odwiedziłam też rodzinę. Gdy wybiła 24 razem staliśmy pod niebem pełnym gwiazd wpatrując się w piękne, kolorowe strzały. Wspólnie złożyliśmy sobie życzenia , jednocześnie dziękując sobie za to, że jesteśmy. Po chwili podbiegłam do rodziców, którzy byli niedaleko wtuliłam się w nich, powiedziałam im to samo, co temu jedynemu. Od zawsze bardzo mnie wspierali. Potem krzyknęłam wszystkiego dobrego w nowym roku i nagle zaczęła grać muzyka. Dominik dawał mi znaki bym szybko przywędrowała do niego. Bez chwili zastanowienia to uczyniłam. Zatraciliśmy się wspólnie w muzyce zapominając o wszystkim co się wokoło nas działo. Był to niewątpliwe najlepszy Sylwester mojego życia. Minęło kilka dni i wróciliśmy do szkoły. Miałam spore zaległości, więc musiałam nadrobić czas, gdy byłam w szpitalu. Potem zaczęły się co raz to trudniejsze chwile...
Karola;* CDN ...