Cz.2 w poprzedniej notce ; >
Zapraaszam ;]
Czy ja naprawdę jestem taka nieudana? Gdyby było wszystko ze mną w porządku na pewno by mnie nie zostawiła.
Po policzkach znowu pociekły łzy, a że szłam za Kaśką i Maćkiem miałam nadzieję, że się nie odwrócą. Spuściłam głowę patrząc jak łzy spadają na końcówki moich butów.
Weź się w garść, powtarzałam sobie. Szkoda tylko że to nic nie dało.
Gdy byliśmy blisko miejscówki na imprezę Karol zatrzymał się i przyciągnął do siebie.
- Przykro mi.- szepnął w końcu. Nie wiedziałam co mam zrobić. On był tak cholernie miły, a ja nawet nie umiałam mu podziękować.
Wtuliłam się w niego, nie zwracając uwagi na osoby dookoła.
Przez cały czas trzymałam się blisko Karola. Zachowywaliśmy się jak starzy znajomi chociaż znaliśmy się niecałe cztery godziny.
Gdy było już ciemno Karol poszedł po coś do picia, a ja spacerowałam przy brzegu morza.
- No proszę proszę, któż to przybył?- powiedział ktoś stojący za mną.
Szybko się odwróciłam i prawie co upadłam, gdy go zobaczyłam.
- Kamil?
- Nie kurwa, święty mikołaj. A jak ci się wydaje suko?- zarechotał.
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Kiedyś mówił do mnie "słoneczko", "myszko", a teraz? Teraz jestem dla niego niczym. Zresztą wcześniej też tak było. Tylko dlaczego to musi tak cholernie boleć? W końcu nic już chyba do niego nie czuję. No właśnie... Chyba to dobre słowo.
- Czego chcesz?
- Czego? Jeszcze się głupio pytasz?! Przez ciebie zerwała ze mną dziewczyna!
- Co? Przecież...
- Tak kurwa zdradzałem cię. Też mi wielkie halo... Myślałaś, że cię naprawdę kocham?! Jesteś aż tak popierdolona?!- wydarł się mi prosto w twarz i zaczął się śmiać.
Był upity, ale co z tego? To nadal bolało. Tak, pomyślałam. Jestem najbardziej popierdoloną osobą na całym świecie.
Ze łzami w oczach odsunęłam się od niego jak najdalej mogłam, ale nie zdążyłam. Kołysząc się na boki i potykają o własne nogi przysunął się do mnie, wyjmują nóż z kieszeni spodni. Zaczęłam uciekać, ale to nic nie dało. Kamil był mocniejszy i silniejszy ode mnie. Odwrócił mnie w swoją stronę i wbił nóż w brzuch. Upadłam na piasek.
- A teraz pożałujesz...-zaczął, ale ktoś mu przewał. Owa osoba wyskoczyła zza niego i powaliła go obok mnie, po czym siadła na niego okrakiem i zaczęła okładać pięściami.
- To za Magdę skurwielu!- wrzasnął dobrze znany mi głos. Głos osoby, która przez ostatnio godziny trwała przy mnie, nie spuszczając ze mnie wzroku. Głos osoby, w której zakochałam się od pierwszej chwili.
- Karol...- szepnęłam resztką sił. Czułam jak ciepła substancja chce jak najszybciej wydostać się z mojego brzucha.
- Magda!- wrzasnął przerażony, puszczając Kamila.
Jak przez mgłę pamiętam zbierający się tłum wokół nas i ciepłe ręce Karola, który zdruzgotany przyciągał mnie do siebie.
A potem już jedynie krzyki i sygnał karetki.
KONIEC!