Ten imagin nie będzie o One Direction.
Była sobota, dzień który zwykle bardzo lubię. Od kilku dni próbowałam wyciągnąć gdzieś moją przyjaciółkę. Chciałam żebyśmy spędziły trochę czasu razem, pośmiały się i powygupiały. Jednego dnia mówiła, że nie chce jej sie. Drugiego, że nie może. W końcu w sobotę nie odezwała się już w ogóle gdy zapytałam czy gdzieś wyjdziemy. Tak, przecież najlepiej jest wyłączyć telefon i udawać, że nie było zasięgu albo coś się robiło. Nie rozumiem, jak można się tak zachować? Czy to aby napewno przyjaźń? - takie pytania błądziły mi po głowie. Chciałam wybiec z domu i zaszyć się w jakimś kącie..ale jak, skoro jest jeszcze jasno? Chciałam oszczędzić sobie gadania starszych ludzi. Pomyślałam, że warto poczekać do wieczora, wziąść słuchawki w uszy i posłuchać smutnych piosenek, wypłakać się. Czułam się coraz gorzej, jestem bardzo wrażliwą osobą. Łatwo doprowadzić mnie do płaczu i smutku. Nawet najmniejsza drobnostka mnie wprowadza w taki stan. Nie chciałam, żeby ktokolwiek widział mnie siedzącą w kącie ze słuchawkami w uszach, słuchającą Over Again i Little things, które zwykle wywoływały u mnie uśmiech na twarzy. Łzy płynęły mi po policzkach. Czekałam. Czekałam aż w końcu będzie okej, jak dawniej.