Rzecz o miłości
czyli
M. nocne rozważania o życiu.
Przychodzi znienacka. Najpierw wkrada się w nasze serca, mości się tam wygodnie, rozgaszcza. Rozpala ogień i grzeje się w jego cieple. Dojrzewa. Niedługo potem ukradkiem, ciekawsko wyziera z naszych oczu. Z początku nieśmiało, wreszcie bezwstydnie ukazuje się w całej swej krasie. Ci, którzy potrafią patrzeć, stan zakochania wyczytują właśnie z oczu.
Dopiero później, po wielu nieprzespanych nocach, wśród milionów myśli i setek pytań na które Ty sam musisz sobie odpowiedzieć - pojawia się odpowiedź. I tylko od Ciebie - od Twojej decyzji - zależy, czy się z nią zgodzisz, czy odrzucisz ją jako nierozsądną.
Tylko głupcy odrzucają prawdziwą miłość. Tylko głupcy pozwalają jej spalić się w zarodku. Tylko głupcy powstrzymują ten najpiękniejszy kwiat przed rozkwitaniem. Tylko głupcy próbują miłość wyjaśnić, dopasować do niej racjonalne teorie i wmówić sobie, ze miłość się zwyczajnie nie kalkuluje.
Tak, odpowiem tutaj na niezadane pytanie, ależ tak! Nawet jeśli miałoby się okazać, że ta miłość - być może pierwsza, młodzieńcza, a może kolejna - nie jest naszą ostatnią. Nawet gdybyśmy mieli cierpieć przez miłosny zawód warto jest się poddać rodzącej się miłości. Pielęgnować ją, ale także pozwolić jej iść własną drogą. I do każdego miłosnego zawodu powinniśmy się uśmiechać. Powinniśmy szepnąć gdzieś na odchodnym ciche: dziękuję. Za to, co było na początku. Za to, czego się nauczyłem. I nie bać się zakochiwać się ponownie. Bo życie jest poszukiwaniem. I szczęśliwi Ci, co znaleźli. A szczęśliwsi Ci, którzy nadal szukają...