Minęły trzy lata. Nie mam 18 lat, mam 21. Jestem wciąż w tym samym miejscu.
Wszystko jest jeszcze bardziej popierdolone. Jak zwykle jestem z tym sama.
Tydzień temu pociełam sobie ręce. Przyniosło to coś w rodzaju ulgi, poczucia sprawiedliwości, że dostałam to, na co zasłużyłam.
Dalej mam ataki. Żyję sobie jak zwykły człowiek, chodzę do pracy, rozmawiam z ludźmi, ale gdy na dworze robi się ciemno, a ja znów jestem sama w swoim pokoju za zamkniętymi drzwiami ("znów"- prawda jest taka, że częściej jestem sama niż nie jestem) przychodzi do mnie cień i spływa po moim ciele i duszy. Myślę wtedy o sobie samej najgorsze rzeczy, płaczę, nie mogę złapać tchu, palę w oknie, dalej płaczę, aż w końcu sięgam po coś ostrego i daję sobie to, na co zasługuję. Nie mogę na nikogo liczyć w takich sytuacjach. Ludzie, do których mam kontakt to albo ludzie, którzy już nie chcą mi pomagać, bo ich męczę, albo są to ludzie, którzy nie zrozumieją/nie chcę żeby widzieli mnie w takim stanie.
Jestem z tym sama.
Staram się wyjść z tego, chodzę do terapeuty, ale to nie pomaga tak od razu. Jeszcze wiele razy pchnę siebie na dno zanim wyjdę na prostą (co za optymistyczna wersja). Dzisiaj dowiedziałam się, że deprywuję siebie emocjonalnie, że to nieprawda, że nikogo nie obchodzi moje samopoczucie. Nie wiem w jak odległym świecie żyję, ale komukolwiek mówię o swoich emocjach, słyszę, że przesadzam, albo że mam przestać mówić takie rzeczy, bo mój rozmówca nie chce tego słuchać, nie ma mi nic do powiedzenia. Jeszcze się nie spotkałam, żeby ktoś komu nie płacę za zajmowanie się moimi emocjami powiedział mi, że moje emocje są dla niego istotne.
Jest jedna relacja, na której zależy mi szczególnie, jak na niczym na świecie. Ale stracę ją, jeśli pozwolę swoim problemom ujawniac się tak, jak dotychczas. Dostałam ultimatum - jeszcze jeden odpał i koniec. Więc wypieram wszystko, przesuwam w tło, żeby zyć jak inni normalnie. Jestem zmęczona utrzymywaniem tego bałaganu w sobie.
Nie wiem co mam robić. Czuję fizyczny ból, nie chce mi się jeść, nie chce mi się ruszyć, zwijam się w łózku.
Miałam plany w takim ładnym zeszycie do planowania. Nie wykonam ich, przerastają mnie najprostsze czynności.