Sprawił, że zawalił mi się świat i przez miesiąc nie byłam sobą, tylko wariatką próbującą ratować coś, czego już nie ma. Zabrał mi wszystko, duszę i uczucia, a także chęci do życia, siłę i motywację. Wczoraj ostatni raz z nim rozmawiałam, już nigdy więcej go nie usłyszę, ani nie zobaczę. Przez ostatnie dwa dni przeszłam piekło i zawaliłam totalnie, ale dzis już wstaję, bo co jak co, ale diety, silnej woli i walki o dobre samopoczucie i lepsze ciało mi nie może zabrać. Dziś zaczynam nowe życie, nowe życie bez niego i nowe życie z samą sobą i dietą. Dam radę? Muszę.
Dziś takie moje przemyślenia, nowy rozdzial w życiu, dieta od nowa, ćwiczenia od nowa, ale jutro wracam do was z większą energią, bardziej zmotywowana niż dotychczas i co wam powiem- co by się nie działo w życiu, będzie dobrze, czy to z nim, czy bez niego.
Buziaki!