Bo ja wiecie jestem z domu dziecka. Ot tak po prostu. Wychowują mnie przybrani rodzice którzy zresztaą są moim wujkiem i ciocia. Nic ich nie obchodzą.
Są w Anglii i co miesiąc wysyłają mi kasę. Do tego ogranicza sie ich wychowanie i tyle dla mnie robi. Jestem w Polsce całkiem sama oprócz sąsiadki którą na mnie nasyłają żeby sprawdzała jak sie prowadzę. Zawsze zastaje mnie co najmniej w opłakanym stanie ale za kilkadziesiąt złotych sprzedaje starym jakąś cudna historie o ułożonej córce.
Moje życie jest powierzchowne i pełne kłamliwych teorii. Prawda jest jednak brutalna. Straciłam zresztą nadzieję w ten straszny świat. Pierwszy raz gdy wieku 4 lat zostawił nas ojciec dla jakiejś cholernej, młodszej dziwki która poleciała na jego kasę. Drugi raz gdy zmarła moja matka. Miałam wtedy 10 lat. Wtedy mój świat runął. W kółko krążą mi w głowie słowa że anioły przecież nie umierają.. Teraz wiem, że to nieprawda. Teraz wiem też, że nie ma prawdy. Jedyna prawda jest to że, stoczyłam się na dno. Coraz niżej i niżej, aż wreszcie znalazłam się w tym punkcie w którym tkwie do teraz. Jedyna rzecz na którą chyba nie moge narzekać to pieniądze...no tak tego mi nie brakuje. Mam też mojego cudnego duszka briana który zawsze mnie wspiera... szczególnie gdy najbardziej tego potrzebuję czyli średnio co tydzień. Wtedy kiedy wpadam w moje stany depresyjne i przestaje nad sobą panować.. ostatnio rozbiłam pewnej pani w sklepie wazon na głowie bo nie chciała podać mi mleka z półki... ale kogo to obchodzi? od pewnego czasu mam wrażenie, że juz nikogo..
Ahh i mój książe pamietaj że tęsknie. Tęsknie i potrzrebuje cię jak nigdy.. :[zakochany]