Rozdział 8
Zapraszam go do środka i zamykam za nim drzwi. Niespodziewanie bierze mnie za rękę i zaczyna całować. Mimowolnie kolana się pode mną uginają i czuję motylki w brzuchu.
- Nie mogłem się doczekać aż znowu będe mógł to zrobić. - mówi odsuwając się, lecz ciągle trzymając mnie za rękę. Nie mówię nic tylko uśmiecham się zalotnie.
- Jesteś gotowa? - pyta, gładząc mnie po policzku zimną dlonią.
- Tak, już nie mogę się doczekać tej Twojej niespodzianki..- mówię, nakładając trampki.
- Wszystko przed Tobą, kochanie. - odpowiada, pomagając mi nalożyć plaszcz.
Po chwili wychodzimy z domu i wsiadamy do samochodu Chrisa. Jedziemy w nieznanym mi kierunku, lecz nic nie mówię, bo przecież to niespodzianka. Jedynym moim zajęciem jest wpatrywanie się w mojego ukochanego. Mija pół godziny i zaczynam się niepokoić. Wyjechaliśmy już za miasto, a wokól same lasy i pola. Nic więcej. W myślach wyobrażam sobie najróżniejsze scenariusze. Właśnie teraz, zaczynam żałować że tak łatwo się zgodziłam. Nagle Chris mówi:
- Co jest? Boisz się? Hahaha...niedługo pożałujesz że tak łatwo mi zaufałaś.
- Chris, ale o co chodzi? Nie nie rozumiem. Gdzie my tak wogóle jedziemy? Zatrzymaj się natychmiast, chcę wysiąść. - mówię, a po mojej twarzy lecą łzy.
- Już niedaleko. - odpowiada tylko i szyderczo się śmieje.
Zaczynam płakać coraz głośniej i intensywniej. W co ja się wpakowałam, myślę. Jak zwykle dałam się zwieść słodkim obietnicom. Jak on mógł mnie tak oszukać?! Boję się, tak strasznie się boję. Rozważam w myślach jak mogę uciec, ale nie widzę żadnego ratunku. Wokół nie ma żadnego domu ani nic. Nagle przychodzi olśnienie. Delikatnie, starając się nie zwrócić na siebie uwagi, wyjmuję telefon. Wybieram nową wiadomość i piszę :" Miranda, Chris mnie porwał. Nie wiem co się dzieje i nie wiem gdzie jedziemy. Boję się. Proszę, ratuj mnie..Tak strasznie się boję..".
- Nawet nie próbuj, w promieniu kilku kilometrów nigdzie nie ma zasięgu.- niespodziewanie mówi mój porywacz.
Rozczarowana, zarówno tym że zauważył moje nieudolne próby jak i tym że nie ma dla mnie ratunku patrzę na niego przerażonymi oczami.
- Proszę, odwieź mnie do domu. Zrobię wszystko, zapłacę Ci ile tylko zechcesz, tylko proszę zostaw mnie w spokoju i mnie nie krzywdż. - usiłuję błagać mojego oprawce.
- Nie chcę żadnych pieniędzy. Chcę Ciebie, nie rozumiesz? Zabawimy się, nic więcej. Jestem pewny że jak przyjdzie co do czego będziesz błagała o więcej. - mówi głaszcząc mnie po policzku.
Jego dotyk sprawia że drżę ze strachu. Usiłuję się jeszcze dalej od niego odsunąc. Niestety, nieskutecznie. Nagle wjeżdża w jakąś polną dróżkę i zatrzymuje samochód. Gasi silnik i wyjmuje kluczyki ze stacyjki. Otwiera drzwi i wychodzi z samochodu, zatrzaskując je za sobą. Obchodzi samochód i otwiera drugie, te przy których ja siedze. Machinalnie się od nich odsuwam. Chris widząc jak bardzo się boję, tylko uśmiecha się obleśnie i śmieje tym śmiechem od którego przechodzą mnie niemiłe ciarki. Czuję się jak w jakimś horrorze, różnica tylko w tym że to dzieje się naprawdę. Siłą wyciąga mnie z samochodu i mimo moich oporów, prowadzi mnie do niewielkiej drewnianej chaty. Budynek wygląda na bardzo stary i opuszczony. Szyby w oknach są powybijane, widac tylko wirujące na wietrze firanki. Próbuję mu się wyrwać, lecz nieskutecznie. Jest zbyt silny i dodatkowo każdy najmniejszy opór z mojej strony karany jest mocnym i bolesnym pociągnięciem za włosy. W chacie nie ma także drzwi, co zauwazam gdy przekraczamy próg. Chris, a właściwie to nawet nie jestem pewna czy to jego prawdziwe imię, zaciąga mnie do pierwszego lepszego pomieszczenia i rzuca mnie na znajdujące się tam łóżko. Sam zbliża się do dużego pieca, którego wczesniej nie zauważylam i usiłuje w nim rozpalić, użwajac leżących wszędzie kawalków mebli. Po okolo kwadransie udaje mu się to i w pomieszczeniu bucha ogień który umożliwia mi przyjrzenie się reszcie pomieszczenia. Ku mojemu zdziwieniu, nie ma w nim nic oprócz łóżka na którym się znajduję i wielkiego pieca, z którego teraz dopływa do mnie lekki podmuch ciepła. Nie ma tu nawet okna. Nagle dostrzegam zbliżającego się w moim kierunku Chrisa i zlękniona odsuwam się najdalej jak umożliwia mi to długość łózka. Siada bardzo blisko mnie i wbija spojrzenie w moją zalaną łzami twarz. Zaczyna dotykać mnie po twarzy, ramionach i plecach.
- Nie bój się, chcę tylko się zabawić. Nie opieraj się a postaram się żeby nie bolało aż tak bardzo. - mówi nienaturalnie spokojnym głosem, przerywając ciszę.
Nie jestem w stanie wykrztusić ani słowa, czuję gulę w gardłe, która uniemożliwia mi wydanie jakiegokolwiek dźwieku, nie mówiąc nawet o krzyku. Zresztą, tutaj i tak nikt by mnie to nie usłyszał. Zrezygnowana zamykam oczy i nie robię już nic. Chcę tylko, żeby to skończyło się jak najszybciej. Czuję oddech mojego oprawcy na szyji i jego dotyk na całym moim ciele. Sprawnym ruchem zdejmuje ze mnie płaszcz, następnie sweterek, spodnie i zostaję w samej bieliźnie. Każdy najmniejszy dotyk sprawia mi ból, zarówno fizyczny jak i psychiczny. W myśłach modlę się o jakikolwiek ratunek. Nagle wszystko się urywa.. słyszę jakiś stukot, czuje jak ktoś mną potrząsa i coś do mnie mówi. Otwieram oczy. To co widzę jest dla mnie ogromnym szokiem. Przecieram oczy. Nie, to nie może być prawda. To niemozliwe. Okazuje się, że wszystko co przed chwilą przeżyłam było tylko okropnym snem. Zrywam się z miejsca i widze wpatrujące się we mnie dwie pary oczu. Jedne, zielone należące do mojej najlepszej przyjaciółki i drugie, niebieskobłękitne, mojego chłopaka. Oboje przypatrują mi się z troską i miłością. Uśmiecham sie i ocieram łzy. Czuję ogromną ulgę. To tylko sen, to tylko sen...
kochani, bardzo Was przepraszam, że wczoraj nie było żadnej notki, ale poprostu nie miałam czasu..
myślałam, że spędzę sylwetra samotnie przed komputerem, a okazało się że było zupełnie inaczej.
mam nadzieję że powyższa część opowiadania przypadnie Wam do gustu ;) czekam na komentarze.
na koniec, chciałabym Wam życzyć wszytskiego co najlepsze w nowym roku, aby ten rok był o wiele lepszy od 2012 i żeby spełniły się wszytskie wasze marzenia i pragnienia ;)