Tak, tak wiem - ani fotografem ani specem od grafiki nie będę ale to jest moja kostka od Zeroszczaka <3
Wiem że na relację z koncertów nieco późno ale ....
Human-clad Monsters World Tour 2010 w 4punktach (chyba wiadomo czemu cztererch XD)
01. Berlin jak już na fejsie pisałam ssał!! Ale nei przez Despy (o broń kyo!)! Tylko przez pojebane i agresywne fanki od których oberwało nam się za bycie Polkami (i jak tu być kurwa tolerancyjnym dla tych pojebów o_O??)!! Despy się spisały hmmmmmm średnio!! Pamiętając koncert w Gdyni byłam (łagodnie mówiąc) zawiedziona, ale narzekać nei mogłam jako że Wawa była przed nami a po trasie zawieszają działalność więc hmmm jeden raz Chomiczka więcej nie było czymś złym . Jedyne co mnei wkurwiło to to że Neru złapała kostkę Karpia :/ (no bo wtedy nie wiedziałam co mnie w Warszawie spotka hahahahXDD)
Noc w Berlinie na dworcu z Dajem i Sandey była calkiem urocza i dziękuję Im za tańczenie Bo peep i Ring ding dong w ciepłej klatce schodowej koło skrytek bagażowych
. W każdym razie w pociagu do Sz-na doszłysmy do wniosku że berlin upłynął nam pod znakiem "WYPIERDALAJ STĄD" bo zewsząd nas wywalali
02. Warszawa dzień przed Despami. No cóż tego dnia ale dopiero wieczorem minęło wkurwienie za Berlin. Poszłysmy z Sandey, Ari i Sorą na spacerek w poszukiwaniu Despów. Nie znalazłyśmy ich ale za to znalazłyśmy dziwnych ludzi który NADAL stoją na krakowskim przedmieściu . Zjadłysmy dobrego Chińczyka i poszłyśmy spać. Noc zapowiadała się na spokojną gdyby nie napad na nasz pokój o 5rano przez jakiegoś Turka
od tamtej pory nie spałam
03. Rozbudzona przez Turka i ogólną eksytację wstałam szykować się na Despy XD Pojechałam pod Progresję tylko z Sorą bo reszta chciała spać. Jednak się opłacało wstać wcześnie! A nawet wcześniej - dzięki temu że byłysmy wczesniej miałysmy numerki i miałysmy pierwszeństwo do wejścia do klubu. W środku dnia złapała mnie grypa żołądkowa i cały dzień spędziłam na lataniu do kibla do przychodni . Ostatnie 3 godziny przed koncertem wymagały nie lada siły woli - żeby siedzieć musiałam być na samym przedzie co oznaczało że nie mogłam stamtąd wyjść a na 2h przed koncertem rozpoczęło się robienie z Hachi placka
Ale przynajmniej byłam w pierwszym rzędzie przed samym Hizu
Dla mnie sam koncert zaczął się kiepsko! Jak wchodzili na scenę zemdlało mi się czego nie zauważyła opieka medyczna wybudziła mnie bardzo sympatyczna dziewczyna która stała obok mnie za co DZIĘKUJĘ BARDZO
.
04. Po powrocie do żywych zaczął się koncert na początku zagrali dokładnie to samo co w Berlinie born, Merry of the Blood itd. i bałam się kopi setlisty ale jak zaczęli ją rozwijać to myślałam że umrę ze szczęścia!! Zagrali 13-thirteen czego w Szwabii nei grali i wiele innych ukochanych piosenek. Emocje (o swoich mówię) sięgnęły apogeum przy INFECTION
mojej pierwszej piosence Despów!! Czekałam na nią 3 koncerty jakby nie patrzeć, ale byłam pewna że nigdy nie usłyszę tego na żywo!! Milej się już zaskoczyć nie mogłam
. Emocje zaczęły ze mnie dosłownie wypływać i poryczałam się. Chyba nigdy nie płakałam ze wzruszenia tak intensywnie - cały make-up poszedł się jebać!! Ale wtedy coś wywołało wręcz wodospad łez - była to słodkość Hizu , który uśmiechnął się do mnie i pokazał ręką żebym otarła łzy przez co rozbeczałam się jeszcze bardziej
Już bardziej się wbijać w szczegóły nie będę!! TO BYŁ NAJPIĘKNIEJSZY DZIEŃ MOJEGO ŻYCIA i nigdy go nie zapomnę!!
D'ESPAIRSRAY PO RAZ KOLEJNY DZIĘKUJĘ WAM BARDZO
(w wersji początkowej napisałam to po japońsku ale niestety głupi fbl nie czyta ani hiry ani katy ani kany :/)