"Na miłość nigdy nie jest za późno, ale na samotność zawsze jest za wcześnie."
Nie jest mi łatwo, ale chyba trzeba coś z sobą zrobić. Wszyscy mi ciągle powtarzają, że jakoś to będzie, że z czasem mi przejdzie i się ogarnę, że będzie mniej bolało i że czas leczy rany... Bla bla bla, już nie mogę słuchać tych bzdur. No tak, kocham kogoś całym swoim sercem i całą sobą i nagle mi przejdzie - jaaaasne. Może dla niektórych to banał, ale dla mnie to jest miłość, to jest TA PRAWDZIWA MIŁOŚĆ i jestem tego w stu procentach pewna. Nie muszę tego tłumaczyć, to się po prostu czuje. Bo ja czuję, że dla niego zrobiłabym wszystko, że nie ma takiej rzeczy, która powstrzymałaby mnie przed chęcią uszczęśliwienia go. Czuję, że nikt mi go nigdy nie zastąpi i strasznie mnie boli, że nie mogę niczym wypełnić tej pustki, która we mnie została. Minęło już kilka tygodni od tego rozstania, ale są momenty, że ja dalej w to nie wierzę. Bardzo trudno jest przyjąć do wiadomości, że straciło się najważniejszą osobę w życiu i najgorsze w tym wszystkim jest to, że to jest nieodwracalne. Wiele bym dała, żeby cofnąć czas, ale niestety nie posiadam żadnych magicznych mocy, które mi to umożliwią. Wiele spraw rozegrałabym inaczej i wiele bym zmieniła, gdybym tylko mogła. No ale nie mogę. Nic już nie mogę zrobić i ta bezsilność coraz bardziej mnie przeraża. Cieszę się, że chociaż tutaj mogę być sobą i mogę szczerze napisać, co tak naprawdę we mnie siedzi i co czuję. To duża ulga, kiedy choć przez chwilę nie muszę niczego udawać.