wróciłam! :)
wycieczka taka sobie, w sumie nie spodziewałam się po niej niczego fajnego... byłam w pokoju ze strasznie nadętymi laskami, w ogóle zachowywały się jak w zoo, ale mniejsza o to.
udało mi się mniej jeść, rano jadłam już tą kanapkę (z piętki z liściem sałaty) ale obiad był późno więc starałam się go unikać. chowałam wszystko i udało mi się prawie nic nie jeść.
prawie codziennie porobiłam kilka ćwiczeń i na twisterku. i do tego sporo chodzenia.
a niedawno się ważyłam i jest 50.3 kg. Do końca tygodnia zamierzam zobaczyć 49, a do końca maja już poniżej 47.
jutro lecę znów z kapuścianą :D
no to lecę zobaczyć do Was :*
chudziutkiego <3