zlotowe
Dzisiaj pierwszy raz prowadziłam auto. I powiem wam szczerze, że ciężko widzę moje prawo jazdy. Dlaczego? Ot, dlatego:
D: Teraz puszczaj powoli sprzęgło.
I: (Puszcza sprzęgło od razu, auto gaśnie). Chyba coś nie tak zrobiłam, prawda?
I: (wrzuca trójkę)
D: Jak rozpędzisz się do 60 km/h to będziesz mogła wrzucić wrzucić czwórkę
I: (zapatrzona w prędkościomierz wjeżdża w rów)
D: Hamuj.
I: (wciska hamulec.... do dechy)
A co nowego u mnie słychać, oprócz nieudolnych prób nauczenia się prowadzić? Ech, no to szczerze, nie ogarniam, że za tydzień szkoła. Brakuje mi tego miesiąca, który spędziłam w rejsie po morzu zielonym. Jestem zmęczona trochę już tym lenistwem, ale z drugiej strony ... Jestem przerażona, tą monotonią i rygorem który nastąpi z początkiem roku szkolnego. A wziąć się trzeba, bo nie może być tak jak w zeszłym roku, nauka przede wszystkim. Zresztą, jeden mądry dialog z dzisiejszego wieczoru jest chyba idealnie w stanie oddać stan rzeczy ubiegłego roku szkolnego.
I: Od kiedy my właściwie zaczęłyśmy chodzić do szkoły?
M: No, chyba od połowy października
I: Taaa, a my wogóle zaczęłyśmy chodzić do szkoły?
No to w każdym razie matura coraz bliżej, jeszcze tylko dwa lata i ogrom materiału do ogarnięcia. Masakra.
Po drugie Gromada Zuchowa sama się nie poprowadzi , a dzieciaczki jakby nie było czekają, i czekać będą.
Po trzecie INKA, no też nie można się wyłączać, no bo jak... Później żadnych wyjazdów ani nic.
Po czwarte, od 10 września rozpoczynam kurs na prawo jazdy, który zapewne pożre mnóstwo czasów, nerwów i pieniędzy. Aż strach się bać.
Po piąte HKR. Bo lubię, wiadomo.
Po szóste, D.
Po siódme, ja też, jak każdy normalny człowiek mam znajomych dla których warto mieć czasem trochę czasu.
No i dlatego zaczyna mnie to wszystko przerażać. Bo czy nie za dużo zacznie spoczywać na tych nadwątlonych niemiecką głodówką barkach. Mądry ktos zadał mi kiedyś bardzo mądre pytanie. Czy nie mogę z czegoś zrezygnować. Tak, chyba, że ze szkoły, bo z reszty, jakby to Andi powiedział "Keine Schanse"
Zmęczenie bierze już nade mną górę, pies się gramoli na fotel, chyba pora iść spać.
Zastrzeliłem się, październikiem w łeb