Jestem w Londynie z ojcem, nie wiem, po co tu w ogóle leciałam, bo i tak tylko siedziałam i się uczyłam. Na zwiedzaniu Londynu w słuchawkach miałam swoje notatki, czytane moim zajebistym głosem ! Tak mi się nie chce jutro być o tej 15 w szkole, że szok ! Wczorajsza chemia poszła świetnie, napisałam test w 15 minut, bo wszystko było proste, ale jak mnie dadzą na chemiczny to chyba się posram. Mogę się zawsze odwołać itp., ale nie chce mi się, bo za dużo mam i tak biegania ze zdrowiem, bo oczywiście matka szaleje, bo moje ciało prawidłowo nie rozwija, a przecież byłam na badaniach 2 miechy temu. I za tydzień przyjeżdża ciocia z Polski, tak się cieszę, ze w końcu będę musiała cały tydzień w domu gadać po polsku, a nie to co teraz, że przeplatam wyrazy, bo niektóre słowa polskie, lub łotewskie (co gorsza ruskie) są dla mnie za trudne. A mój M nauczył się już, ze nie wyrażę uczuć nie po polsku, ale zna już 'kocham cię' i 'kurwa' i 'jestem zła'. Jadę na lotnisko, cześć.