Jest tragicznie, jest źle.
Zastanawiam się czy w ogóle jest jakiś sens siedzenia tutaj.
Nie śpię po nocach, nie potrafię zasnąć.
Kiedy powiedziałam to M, nie rozmawiał z nikim przez dwa dni, potem odezwał się do mnie, z pytaniem, czy coś takiego w ogóle jest możliwe, zadawał tyle pytań, na które nie znałam odpowiedzi.Spacer. Ten był inny, od 2 lat nie dotknęliśmy się ani razu, nikt z nas się nie uśmiechnął, nie wypowiedział słowa 'my'. Jemu było trudniej, czułam to, współczułam. Dzisiaj było gorzej, bo zostaliśmy sami, znowu. Trzy godziny milczenia. Zabraliśmy się za gotowanie. To czego, o mnie nauczył. I tak nie zjedliśmy, żadne z nas nie jadło od tych trzech dni. W końcu właczył telewizor, usiadł obok mnie i zaczął płakać. Wyżalił mi się, odkrył całego siebie, a ja siedziałam i trzymałam go za dłonie. Za jego śliczne jasne dłonie, z palcami pianisty i zadbanymi paznokciami. Dłonie, które trzymałam tyle razy, które KOCHAŁAM, tak, jak KOCHAŁAM GO :(
jestem pusta
nie czuję nic
wypruta z emocji