Hej
Zrobiłam sobie dłuższy weekend majowy. :) Codziennie czarujemy coś tam z końmi. Czasem z lepszym skutkiem ,czasem gorszym ,ale najważniejsze jest się nie poddawać i cieszyć się z tego co się mam pomimo ,że to nie jest aż tak idealne jak sobie to wyobrażam. :)
Koniska straciły całą zimową sierść ,przyszły mrozy ,ja gapa nie zauważyła i mam 2 przeziębione konie jutro dzwonie po weta. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Puki co zioła i inchalacje poszły w ruch. Czy pomoże nie wiem ,ale napewno nie zadzkoszkodzi.
Capri: Podejście do gnijących strzałek nr. 2. Nie jest lekko ,ale grunt to mieć metodę. :) Sprey kupiony, mam nadzieje ,że przyniesie efekt jesteśmy po 3 zabiegach. :) Księciunio ustabilizował wagę, pomału zaczynamy budować mięśniaki. :) Nie robimy nic wielkiego , bo i tak wszystko zależy od tego czy pada , czy nie w jakim stanie jest podłoże. Jak jest ciepło. Jak oddycha. I tak w kółko....
Lusia: jak to Lusia , nie ma humorów ,ale czasami zdarza się jej coś odwalić, nie była by sobą :)
A dzisiejszego dnia podaczas zabaw , fatycznie skupiłam się na beztroskie zabawie. Luśka poszła na pierwszy ogień. :) Pobawiłam się z nią na wolności było naprawdę super, tak luźniutko tak przyjemnie i bez trosko. :) Uwielbiam takie leniuchowanie ,a na koniec poszłyśmy na trawkę. :) Następna w kolejne byla rozbiegana Cytra, która pięknie pokazała nam jak skaczę się przez 80 cm choinki ,a czemu by nie. Przerobiłyśmy wszystkie 7 gier. Skupiłyśmy się na mowie ciała i na koniec przebiegłuśmy przez drążki , na których nogi jej nie słuchały. :D Na sam koniec zostawiłam sobie najbardziej zagadkowy przypadek. Skryty Księciunio.... Najpierw musziałam wyciągnać go z wiecznego snu. :) Potem tak się rozbrykał ,że nie mógł przestać. Takiego go lubie wesełego. Na koniec się wytarzałi zjadł ciasto :)
Nie marudz....
Pa..............