Hej
Co u nas ... ?
W sobote byliśmy w najdłuższym wspólnym terenie. A wszytsko dlatego ,że się niedogadaliśmy odnośnie trasy i zamiast 10 km zrobiliśmy 20 km. Zamiast 1h terenu zrobił się 3 h. Wrócilismy do stajni po ciemku. :) Wsumnie troszkę się cieszę bo udało nam się przejść przez tory nie zsiadając. (Lusia ma lęki dotyczące torów i mostków) Jechałam spory kawałek jako czołowa i nawet prowadziłyśmy w kłusie z czego też jestem niesamowicie dumna bo to może 10 teren Lusi w życiu z siodła i zawsze jechałyśmy ostatnie. Częściej wędrowałyśmy pieszo. :) Cieszę mnie każde pozytywne chwile spedzone w terenie i wszytskie nowości jakich tam doświadczamy z Lusinego grzbietu. :) Dziwne nie ,dziwne taka jest prawda wielkimi terenowcami nigdy nie byłyśmy , pewnie nadal by tak nie było ,gdyby nie Wu ,który naciska na wyjazdy. :)
Oprócz tego byłam na szkoleniu z masażu ,które prowadziła Paulina Puchała. Nowa wiedza, nowe doświadczenia. Nie żałuje oczekiwałam troszczkę więcej ,ale wsumnie jestem zadowolona, po każdych ćwiczeniach z końmi zawsze robie stretching. Masować nie mogę bo konie stoją na zewnątrz. No niestety. :)
Capri zdrowotnie całkiem oki. Zatrzymał się masowo na pewnym etapie, teraz czas na ruch ,którego mu brakuje. :) Wsumnie jesteśmy w troszkę w patowej sytuacji bo nie wiem co zrobić z lekami ,a mam wrażenie ,że nasz nie są one podawane jak być powinny o ile wogóle nie są potrzebne. No nic wybieram się za tydzień w sobote na seminarium weterynaryjno jeździeckie zobaczymy co nowego nam to przyniesie. Wiedzy nigdy nie za mało. :)
I tak to u nas jest, wiecznie za mało czasu...
Jeszcze tylko 4 dni i znowu w domu.... :)
Pa :)