Part IV
Tak bardzo chciałem otworzyć usta, mogłem to zrobić ale też jednocześnie byłem więźniem tego przeklętego zaklęcia. Oddał bym wszystko, aby wydać choćby jeden malutki pisk. W głowie tliło mi się tyle pytań bez odpowiedzi, niewiedza boli. Gdybym tylko mógł...w tym momencie spojrzał na mnie, rzekł
-Jesteśmy na miejscu.
W zasadzie nawet nie wyruszyliśmy.
-W świecie gdzie życie miesza się ze śmiercią, w świecie bram do anihilacji i bytu nie istnieje postrzeganie czasu czy też świadomość zmieniającego się otoczenie. Wszystko jest w twojej głowie, to twój umysł sprawia czy się poruszasz czy też nie.
Nawet nie próbowałem zrozumieć tego co powiedział ani tego, że odczytał moje myśli. Stałem i czekałem na kolejny jego ruch, mijały minuty, godziny, dni a ja stałem pokryty opadającymi liśćmi, kwiatami, pyłem, rosą. Wpatrywałem się ten cały czas w jego plecy. Na opadającym płaszczu widać było odbite na materiale kości. Z czasem zacząłem dostrzegać w nich znajome kształty, formy, twarze.
Agonia spowodowana monotonią bezruchu zaczęła przybierać fizycznych form w postaci skamieniałych kropel rosy, pogniłych płatków kwiatów, zmieniających się w wodę liść. Mijały kolejne miesiące, lata, dekady, półwiecza.