Taka tam schizowa Diana. Nie pytajcie nawet.
Dwutakt zaliczony, a nawet dwa dwutakty, heeeel yeaaah! Po dwóch godzinach męczarni (dziękuje Laura, trenerze<3) wreszcie mi się udało. Rok temu nie sądziłam że podejmę się takiej próby, a teraz mogę stwierdzić... że to całkiem fajne. Mięśnie mnie bolą, ale czuję satysfakcję, że coś zrobiłam; teraz tylko zapisać się na basen i będzie w ogóle cudowna.
Potreningowe wrzucanie się w zaspę i gleby w śniegu też są bardzo, bardzo spoko. Nawet ze złej pogody można wyciągnąć korzyści, trzeba tylko mieć do tego odpowiednie towarzystwo. Ja się cieszę, że takowe dla siebie znalazłam.
Tymczasem nadchodzi pora uczenia się matematyki, ehh. Miejmy to już za sobą.
there's no future without her
Fuck the future.