photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 11 WRZEŚNIA 2010

wieczór w rogojnach. podczas znoszenia drewna na ognisko i odwracania się, w celu sprawdzenia, czy Robert jeszcze nie założył koszulki. mrryy.


okej. to było głupie posunięcie. przemyślane, przez co tym bardziej głupie.

ale niech mnie szlag, jeśli żałuję.

powinnam?

w sumie czemu... nie wyniknęło z tego absolutnie nic złego. poza zmianą mojego nastawienia.

nadzieje, nieśmiałe plany, wątpliwości, wątpliwości, wątpliwości.

ale co może się stać w najgorszym przypadku?

wszystko po prostu wróci do normalnego stanu, jeszcze sprzed kilku tygodni.

w najlepszym? wszystko wróci do stanu sprzed czterach lat.

matko, jaka to kupa czasu...

to naiwne z mojej strony, w ogóle sądzić, że taka opcja istnieje.

dlaczego w takim razie marzenia o tym są jedynymi, po których nie czuję, że oszukuję sama siebie?

dlaczego one są dozwolone, a marzenia o rzeczach innych takie... surrealistyczne i irracjonalne?

czy te sny, pachnące ciepłem, szczęściem i ogólnie rozpowszechnianą obłudą tego typu mogą być wyznacznikiem przyszłości?

wyjątkowo nie wariuję od tych pytań.

są mi potrzebne. nie wiem do czego, ale czuję, że są.

dostrzegam swoją winę. zaczynam rozumieć.

zaczynam rozumieć rzeczy, których wcale nie chcę rozumieć.

rzeczy, które mnie wkurzają.

po kiego grzyba ludzie się zmieniają...?


x+y= -a.

niestety. taka prawda.

 

Komentarze

svitlo Strasznie podoba mi się początek....
xD
11/09/2010 23:28:57