ojejku, jakie stare.
przez wiele tygodni zastanawiałam się, jakby to było: wrócić na chwilę i poczuć atmosferę tamtych dni, pełnych radosnego bólu, oczekiwania, niepewności, zrozumienia.
no i złamałam się. wróciłam. pomimo obaw.
ta krótka podróż przez wspomnienia uświadomiła mi jedno; mianowicie - myliłam się. to nie było to, co myślałam, a dzięki temu odczuwam ulgę zdwojoną falą.
a te postanowienia... obetnice samemu sobie, jak pakt z diabłem... zostaną wypełnione.
a na deser będzie obóz. 39 dni. i wracam do siebie. dopiero. ;)