Kolejne zdjęcie. Bo tak jakoś. Mam nienajlepszy humor. Słucham se Majkela ( a jakże!) i zastanawiam się nad [bez]sensem życia. I nad jego kruchością. Tak sobie myślę, że kiedyś mogę nie wrócić do domu bo na przykład jakiś pedał mnie rozjedzie na przejściu. Albo, że wpadnę zimą do wody i w niej zamarznę ( ten sposób na pozbawianie się zycia musi być ciekawy - przyp. red.). W ogóle, nachodzi mnie myśl, że życie jest do bańki. Trudno znaleźć pozytywny jego aspekt. Przynajmniej mi. A co do tego ma Michael Jackson? To, że dwa dni przed swoją śmiercią tańczył, śpiewał i nie wyglądał na kogoś, kto niedługo się wybierze na ' tamten świat'. A jednak... Hehe.
Boże?! CZEGO JA SIĘ DO CHUJA SPODZIEWAŁAM? ;[