"Listopad 1998 - Narodził się nowy człowiek, kolejny do kolekcji ludzkości. Narodziłam się ja - mała,
niewinna dziewczynka, która nie wiedziała, na kogo wyrośnie w przyszłości. Mijały dni, miesiące, lata.
Poszłam do szkoły jak tysiące innych dzieci, z roku na rok byłam co raz bliżej zakończenia
szkoły podstawowej - jeden z przełomowych momentów w moim krótkim życiu. Podstawówka była
trudnym orzechem do zgryzienia, jednak tam nauczyłam się znaczenia słowa ''przyjaźń''.
Prawdopodobnie przyjaźń jest na całe życie - przynajmniej tak mnie się wydaje. Chyba jednak
nie wszyscy uznają tę samą definicję tego słowa. Nie wszyscy są na zawsze, nie każdy żyje ze
mną w zgodzie. Cóż, przeszłam do gimnazjum. Trafiłam do szkoły wyższej, gdzie panuje zupełnie
inne życie. Nowe osoby, nowe gwiazdy korytarza, zupełnie inni nauczyciele. Na początku się
bałam - pamiętam, że martwiłam się tym, że mało kto zaakceptuje mnie w tej szkole. Było inaczej.
W kolejce do mojego zaufania ustawiło się kilka osób - wspaniali ludzie. Zdążyłam się z nimi
zaprzyjaźnić. Ale... jeden był cudowny. Oczywiście, chłopak, ale przyjaciel. Bynajmniej na
początku tak było. To wszystko dziwnie się zaczęło, aczkolwiek bardzo szybko się rozwinęło.
Pokochałam go. Codziennie o nim myślałam, przed snem snułam bezsensowne historyjki.
W kwietniu 2012 roku zaczęliśmy się spotykać - nie byliśmy parą, ale spędzaliśmy ze sobą bardzo
dużo czasu. Kocha - tak mi się wydawało. Głupia byłam. Ale przecież... on sprawiał takie
wrażenie, więc dlaczego później to wszystko się zawaliło? Nie rozumiem tego. Kilka miesięcy
później przestał się odzywać. Zupełnie bez powodu znienawidził mnie. Stwierdził, że to nie ma
sensu, że nie jestem mu potrzebna. Za nim zniknęła reszta osób, których w tym momencie
cholernie potrzebowałam. Myślałam, że to najgorsze, co może mnie spotkać, jednak... myliłam się.
Szósty dzień września, 2013 rok - tę datę zapamiętam do końca życia. Będzie się pojawiać w
najgorszych koszmarach, tak się boję tej daty. Tego dnia... on zginął. Zginął. Nie uciekł, po prostu
już nie istnieje. Na własne oczy widziałam, jak odchodzi z tego świata. Nic nie mogłam zrobić.
Wracaliśmy ze szkoły - osobno, ale tą samą drogą. Wiedział, że za nim idę. Nagle, ni stąd ni zowąd
wybiegł na ulicę i rzucił się pod nadjeżdżającą ciężarówkę. To była chwila, jeden zwykły moment,
w którym zawalił się mój mały świat. W tej chwili zakończyła się produkcja filmu, w którym
głównymi bohaterami byliśmy my. On ją widział - nie było najmniejszych szans, żeby jej nie
zauważył, jestem pewna. Wskoczył pod koła ciężarówki od razu - nie czekał, aż nadjedzie bliżej.
A przecież nie sprawiał wrażenia zdruzgotanego czy zasmuconego. Był zupełnie szczęśliwym
człowiekiem, tak jakby w ogóle nie miał problemów. Ciężarówka przejechała - kierowca ani na
moment nie zatrzymał się - jakby zupełnie go nie zauważył. Patrzyłam oszołomiona, jak umiera.
Podbiegłam do niego. W tej chwili nie przejeżdżał żaden samochód, nie przechodziła żadna
żywa dusza. Nie było nikogo, kto mógłby mi pomóc. W tej jednej, ostatniej minucie
nieoczekiwanie ostatkami sił wyszeptał ''Będę o Tobie pamiętać''. Później wyzionął ducha.
Widziałam, jak z ust leje się krew, serce przestawało bić. Nie mogłam wytrzymać. Już później
nie pamiętam, co robiłam. Zostawiłam go tam? Nie, to niemożliwe. Wezwałam pogotowie?
Zadzwoniłam po kogoś bliskiego? Może odeszłam bez słowa? Nie mam pojęcia. Ale wiem
jedno - cudem uniknęłam samobójstwa. Od tamtego czasu nie każdy, kto ma na twarzy uśmiech,
jest dla mnie szczęśliwym człowiekiem. Nie ufam im. Widzę w nich coś więcej. Rozpoznaję w
każdym ból i cierpienie. Więc pamiętaj - przede mną nic już nie ukryjesz. Nigdy."
Inni zdjęcia: ... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24Chciałabym tam być bluebird11