Jestem zwykłą dziewczyną z niezwykłym charakterem (zaburzeniami osobowości)
I próbuję zrozumieć o co mi chodzi.
Waga cały czas spada,
Chociaż po dzisiejszym dniu (extreme) może i wzrośnie.
Ale będę się ważyć dopiero w przyszłym tygodniu.
Wizualnie jest mnie coraz mniej.
Ostatnio ważę się codziennie.
Chciałabym powiedzieć B., co czuję, bo myśli, że zaburzenia odżywiania to moja przeszłość, a tymczasem to moje życie.
Mimo że sam ma problemy (jest uzależniony) to jakoś nie czuję się na siłach, żeby z nim o tym mówić, tym bardziej, że ostatnio pokazał mi, że to nie jest dobry pomysł.
Lubi mnie.
Ale lubi, gdy jestem wesoła, otwarta, zadowolona i rozgadana. A nie zawsze jestem. Chciałabym, żeby lubił mnie zawsze, a nie od święta.
Gdy mam gorszy dzień, to sie odsuwa, ucieka.
A może to tylko siedzi w mojej głowie?
Ostatnio próbował się do mnie zbliżyć, ale czułam się przez to bardzo niekomfortowo.
Czuję się brzydka, a przede wszystkim gruba.
Wstydzę się, bo wiem, że jeśli to pójdzie dalej, to prędzej czy później będzie chciał mnie oglądać inaczej, niż do tej pory. A ja się wstydzę. A chodzi głównie o pewność siebie.
Podobam mu się, otwarcie powiedział, że jestem ładna, że jest cały mój (to mnie akurat zaskoczyło) i chciałby, żeby to między nami poszło do przodu (to miłe, ale boje się, że przeze mnie wszystko pójdzie w przeciwną stronę)
To naprawdę fajne uczucie, widzieć, że ktoś mnie po prostu chce, ale dlaczego ja ciągle się hamuję?
Jestem zmęczona. Zmęczona pracą.
Mam ciężki przedświąteczny okres, a ponad połowa mojej załogi ma covid. Cudownie.
Jako jedna z niewielu jeszcze żyję na placu boju.
Postanowiłam sobie dziś ulżyć i zjeść bardzo dużo.
Bardzo.
Dużo.
Niedługo koniec roku, więc za jakiś czas zrobię tu kolejne podsumowanie roku i napiszę o moich postanowieniach.
Chcę postawić na samorozwój w 2023 roku. I może coś w końcu ze sobą zrobić.
Planuję schudnąć jeszcze około 10 kilogramów,
Choć w moim stanie nie powinno mieć to miejsca.