Święta, święta i po świętach.
W sumie nic nadzwyczajnego.
Rodzina, pełno jedzenia i tak naprawdę niewiele odpoczynku.
Miałam nadzieję na dużo czasu spędzonego w domu, w łóżeczku, pod kołderką , gorącą herbatką z cytrynką.. no i oczywiście z Adasiem :) tego czasu mieliśmy niewiele. Nadszedł wtorek i Adaś pojechał :( Jejku... jeszcze tydzień samotności. Cieszę się, bo w ten weekend spotkam się z Pati. Tyle czasu się nie widziałyśmy, strasznie się stęskniłam.
A dzisiaj...nie wyspałam się. Przez całą noc się wierciłam i nie mogłam zasnąć. Chore, przyschizowane sny. Brrrr. Aż mnie ciarki przeszły.
Ogólnie to dzisiaj kończy się moje leniuchowanie. Do pracy. Na nockę. Ajajaj. Nie chce mi się. No ale cóż, tylko dwa razy :)
Prace do szkoły w połowie napisane :) Muszę je za tydzień na zajęciach oddać bo gonią terminy, a niebawem jadę na wesele i nie będę miała jak tego oddać.
Ależ się rozpisałam.
Baju baj:)