Wierzyłam; cały ułamek sekundy przepełniłam spokojną pewnością, że to, co było, nie wróci. I może byłam w tym naiwna. Może łudziłam się, że pozbierany na nowo, zupełnie inny świat zadowoli mnie, da to, czego szukam.
Znajduję kolejne rozbite okna, spalone mosty i mury. Sama je przecież buduję, cicho, bezgłośnie, w takie właśnie noce, jak ta, która ma dziś nadejść.
Tak naprawdę to wcale nie miało się tak skończyć. Mieliśmy być szczęśliwy, z tym, że ja uciekłam. Myślisz, że boję się szczęścia? Czasami zdaje mi się, że ta spływająca na moje ramiona panika, gdy tylko zbliżasz się o krok, sięga głębiej.
Dlatego zamykam się w swojej twierdzy i patrzę, za każdym razem z szeroko otwartymi oczami, jak pod coraz to inną postacią zjawiasz się, wyciągasz rękę i odskakujesz jak poparzony. I nawet nie mogę cię za to winić. Tak naprawdę nigdy nie chciałeś podejść, ale ja muszę powtarzać, że to moją wolą odchodzisz. Zamyka się krąg, zamykają się bramy.
Czy myślisz o mnie czasem? Wątpię.
Byłam w końcu tylko jedną wielu, podobnych wież.
Stoję nadal. Uparcie wpatruję się w horyzont i dzisiaj, tak jak i wczoraj, najchętniej rzuciłabym się wprost w fosę. To nie ma sensu, obydwoje o tym wiemy, z tym, że ja jestem naprawdę, a Ciebie nie ma, nie może być. I tylko mój skok z okna byłby prawdziwym skokiem.
To całkiem pociągające; na moment być ptakiem, na zawsze rządzić samą sobą. "Zawsze" zamknięte w kilku sekundach. Zawsze łatwe do określenia.
Pociągające.
" Jak to było? Jak to było
Że łatwo nam tak było żyć?
Jak to było? Nie, nie było!
Nie, wcale tak nie mogło być!"
/K. Janda "Jak to było"/
To jeszcze nie koniec.