Słomianą wdową znów dziś zostałam.
Marynarz wyruszył w rejs, do 5 kwietnia...
To ostatnia szansa dla mnie. Jeśli teraz się nie odchudzę, to koniec z tym.
Mam nadzieję, że odchudzanie na tyle zajmie mi głowę, że zapomnę o tęsknocie... :(
Bilansów nie piszę, bo przy Was jem jak jakiś tłuscioch totalny, ale nie zamierzam ograniczać się do 700 kcal dziennie.
1500 i jest ok. A jeśli więcej, to wartościowe kcal- z błonnikiem, witaminami i tłuszczami.
Za bardzo lubię jeść, żeby się głodzić. A później przy okazji wrócić w miesiąc do wagi wyjściowej.
Dziś wieczór pełen chlipania i smutków. :((