Mógłbym napisać milion wersów o tym jak cierpię
potem wykrzyczeć to każdemu z was w twarz na koncercie
klnąć jeszcze głośniej i jeszcze częściej
albo odejść, nie mówiąc nic więcej
Mógłbym rozliczyć każdą z was za gwałt na emocjach
albo obrócić to w żart i ukryć rozpacz
gdy czas zabija nas i tylko blizny na łokciach
zmieniają mnie z mężczyzny w chłopca
Mógłbym przestać udawać, że jakoś sobie radzę bez niej
i zacząć wierzyć w to, że będziemy razem w niebie
czuć się bezpieczny śniąc albo na przykład
już nigdy więcej nie zasypiać
Mógłbym oszukać sam siebie i chociaż przez chwilę żyć
jakbym miał wszystko o czym zawsze marzyłem
albo nagle poczuć ulgę, wychodząc poza bryłę
i w końcu zburzyć tą świątynię