Mówią, że zły dotyk boli całe życie. Ale wiecie jak długo boli złe doświadczenie?
Boli nie boli. Poboli i przestanie, wiadomo. Ale zawsze zostawia po sobie ślady. Ciężkie do pozbycia się.
Brak zaufania.
Dobrze czy źle? Komu ufać, a komu nie? Jak się go nauczyć? Jak zyć z jego brakiem? Czy warto mieć dystans?
Zawsze uważałam, że w żadnej sytuacji nie możemy ufać nikomu w 100%. Nigdy nie mamy pewności w jakim stopniu możemy na kogoś liczyć, czy ta osoba nas zawiedzie, czy nam pomoże, czy nas nie skrzywdzi. Nie ważne czy to jest chłopak, przyjaciel, brat, rodzice, babcia, ksiądz, czy prawnik. Nigdy nie wiemy jak dana sytuacja na kogoś wpłynie. Czasem ktoś jest wobec nas lojalny przez wiele lat i nigdy nie zawodzi. Ale przyjdzie sytuacja która przerośnie tą naszą zaufaną osobę i lekko mówiąc ''przejedziemy się na niej''.
Ale niestety, bez zaufania nie da się żyć. Nie można żyć z kimś komu się nie ufa w ogóle. Żyć z taką osobą, to życie w hipokryzji.
Nie można zbudować solidnej relacji bez zaufania. Trzeba ufać, ale mieć dystans. I wszystko w granicach normy.
I co w takiej sytuacji mają zrobić ludzie, którzy nie potrafią zaufać praktycznie nikomu na tyle mocno, żeby fundament tej relacji był odpowiedni? Nie pamiętam kiedy ostatnio byłam w bliskiej relacji z jakimś chłopakiem i nie bałam się, że coś się stanie, że coś zrobi, że mnie skrzywdzi, że mnie okłamie, że zniknie. Zawsze jest strach i ta pieprzona obawa. Zamiast cieszyć się tym co mam, analizuję wszystkie rzeczy które mogą pójść nie tak. Nie potrafię zaufać, nie potrafię nauczyć się ufać i nie mogę znieść faktu, że żyjemy w społeczeństwie które wiele rzeczy nie rozumie i nie stara się zrozumieć.
Brak zaufania nie bierze się z niczego. Niektórzy mieli ciężkie dzieciństwo, ciężki start w dorosłość, nieodpowiedniego przyjaciela, złamane serce itd. Ogólnie rzecz ujmując czasem dzieją się takie rzeczy, które sprawiają, że nagle wszyscy ludzie wydają się być oszustami pozbawionymi lojalności i wrażliwości. Swojej historii opowiadać nie będę. Jest to zbędne, a ktoś kto nie przeżył tego co bardzo wpłyneło na nasze życie i na nas samych nie zrozumie tak czy owak. Tak więc tłumaczenie się komuś dlaczego nie ma się zaufania jest zbędne. Powinniśmy szanować to, że ktoś mniej lub bardziej nam ufa i nie nalegać żeby się to zmieniło. Wystarczy dać trochę czasu i wykazać się jakąś inicjatywą, która pokaże, że możemy zaufać.
Wszystko się da jak się chce.
Temat zaufania bardzo mnie drażni, bo rujnuje mi życie na każdym jego etapie i w najmniej odpowiedniej chwili.
Mam ochotę komuś przywalić, a najbardziej sobie, twardą cegłówką w głowę.