photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 16 STYCZNIA 2016

2015 w pigułce.

W związku z tym, że w poniedziałek mam pierwszy egzamin, to żeby się czasem na niego nie zacząć uczyć, napisze tu parę zdań. Podsumowanie minionego roku, jak zawsze. Trochę późno, bo nie mam czasu, a co najważniejsze chęci mnie opuściły trochę.

Nie chcę się rozpisywać, ale jak wiadomo, nie należę do osób, które skracają wypowiedzi do minimum. Tak szybko do rzeczy.

 

Rok 2015 był mega wyjątkowym rokiem. Pod wieloma względami. Mogę śmiało powiedzieć, że był to mój najlepszy rok, z czego jestem bardzo zadowolona, szczególnie ze względu na to, iż co rok, mój ''miniony rok'' jest lepszy od poprzedniego, co bardzo mnie motywuje. 

 

Jak w każdym roku, działo się bardzo wiele złych rzeczy jak i bardzo wiele dobrych. Myślę, że bilans w 2015 był przeważający pod względem pozytywnych uczuć, aczkolwiek mimo to, te złe momenty były dla mnie o wiele bardziej odczuwalne. Ogólnie poprzedni rok był całkowicie inny od reszty. Ciężko jest ubrać w słowa to, o co mi chodzi. Tak samo ciężko żeby ktokolwiek zrozumiał dogłębne odczucia każdej chwili, która mnie spotkała. Nie ma czasu na sentymenty i zgubne żale.

 

2015 rok był rokiem który ukształtował mnie trochę na nowo. Wiele zmian, niekoniecznie na lepsze. Wiele nowych uczuć, które wcześniej były mi obce. Dowiedziałam się wiele nowych rzeczy o sobie samej. Które może mnie nie szokują, tym że istnieją, lecz trochę tym, że tak wiele złych rzeczy musiało się stać, żebym się ich w końcu doszukała. Ciężko mi opisać tamten rok, bo każdy tydzień był dla mnie całkowicie inny. 52 różnych tygodni, spowitych w 52 różne emocje. Część emocji bazowała się na podstawie emocji z roku jeszcze 2014, także to był rok sentymentów na maksa. Początek był cudowny. Studniówka, mniejsze i większe imprezy, pełno spontanów, milion wypadów i tak dalej. Poznałam trochę inne życie, które nie ukrywam dość mocno mi spasowało. Doznałam czegoś pięknego, czego mi brakowało dosyć długo. Ale jak na tradycję przystało, nic pięknego nie trwa wiecznie.

 

Zaczęły dziać się rzeczy mniej przyjemne. Powiedziałabym że wręcz ciężkie do ogarnięcia. I to był ciężki czas, najgorszy okres jaki pamiętam od wielu miesięcy. Nie za bardzo nawet chcę wracać myślami w tamten okres, ale pamiętam, że nigdy nie czułam się tak źle. Nawet nie jestem w stanie opisać tych uczuć, ale działy się ze mną złe rzeczy. Ja i moje 4 ściany przez wiele dni. Nic więcej. Kontakty z ludźmi stały się ciężkie i zbędne, nic mi się nie chciało. Ciężko było mi się ogarnąć po takiej nieprzyjemnej bombie. I to był okres, który najbardziej na mnie wpłynął. Zniszczył we mnie większość dobrych rzeczy i zamienił na same negatywy. Brak zaufania, strach, brak poczucia lojalności, szacunku, bezpieczeństwa. Nienawiść do wszystkiego co się rusza, socjopatyzm i inne głupoty. Większość pozytywnych uczuć przestała dla mnie istnieć. Teraz mam z tym problem, bo nawet jeśli chcę, to nie umiem. Niektórym ciężko jest pojąć rozumem, że czasami dzieją się rzeczy, które niszczą nas od A do Z i ciężko jest potem się ogarnąć, wstać i iść dalej. Trwało to u mnie teoretycznie 2 miesiące, a praktycznie to aż do sierpnia. Potem odżyłam i poczułam się niesamowicie dobrze.

Co nie oznacza, że przez ten okres tylko i wyłącznie moje życie obracało się wokół złych emocji. Nie było tak. Mimo wszystko, to były moje najdłuższe i najlepsze wakacje ever!!! Pracowałam w chyba najcięższej fizycznie pracy jaka istnieje (przynajmniej takie miałam wtedy odczucia :d) i jestem z siebie dumna, że wytrwałam tam aż miesiąc dłużej niż zamierzałam. Doceniłam wiele rzeczy i wiele rzeczy zobaczyłam z innej perspektywy. Na pewno dużo mi to dało.

Poza pracą same wakacje były cudowne. Najlepszy wypad nad jeziorko z ziomkami jaki miałam. Chyba żadnych wakacji nie wspominam aż tak dobrze. Zero telefonu przez tydzień, zero codzienności, zero nikogo, zero myśli. Tylko wakacyjne życie z pełną parą. I tak przez piękny długi tydzień. Odstresowałam się na maksa, wszystko złe ze mnie spłynęło, przestałam myśleć na tydzień, odcięłam się jak chyba nigdy. A przy tym wszystkim bawiłam się naprawdę cudownie. Nie liczy się ilość, tylko jakość :d. Nie sądziłam, że tygodniowe życie z facetami może być aż tak fajne. Zero kłótni o głupoty, wyjebane na porządek, wyjebane na wszystko, jedzenie byle czego byle jeść, picie byle czego byle miało procenty, robienie wszystkiego i niczego jednocześnie, zero zmartwień, zero złości, zero nudy, zero narzekania że woda jest za zimna, że frytki zbyt surowe, że pierogi z czajnika, że słońca za mało, że do sklepu za daleko, że zmęczenie zbyt duże, że tego się nie chce a chce się tamto. Idealnie powiedziałabym. Poza tym wypadem, masa dobrych ognisk i innych głupot które też wpłynęły na mnie tak, a nie inaczej. A później co?

 

Studia. Wybór studiów był dla mnie najbardziej spontaniczną decyzją w życiu. Ledwo się wyrobiłam ze zrobieniem badań na czas, tak późno się ocknęłam. Z geologii w Krakowie, przez geologie na UŚ, wylądowałam na WF na AWFie. Najlepsze studia na świecie i chyba lepiej wybrać nie mogłam. Nie wyobrażam sobie teraz żeby studiowac coś innego. Pierwszy raz w życiu czuję, że tak bardzo znalazłam swoje miejsce. Jest ciężko, a nawet bardzo. Wszystkim się wydaje że kierunek WF, to jest latanie 4 razy w tygodniu na sali gimnastycznej, grając w piłkę. Denerwuje mnie to niesamowicie, bo Wychowanie Fizyczne, to jest w skrócie fizyczny wpierdol na maksa. Trzeba zapierdalać i robić coś ponad zajęcia na uczelni, żeby wszystko miało ręce i nogi. Jedyny dzień w jaki nic nie robię to niedziela. Dzień na regenerację. Cięzko jest zdać niektóre rzeczy i trzeba się namęczyć, żeby robić je dobrze. Jestem pokontuzjowana na maksa, ale jestem dobrej myśli, bo trochę odpoczęłam przez święta i boli mnie wszystko mniej :d. Poza tym życiem w sporcie, mamy mase kolokwiów, co mnie dziwi, że na niektórych kierunkach i innych uczelniach, gdzie studia opierają się głównie na teorii, mają mniej tych kolosów niż my. Jest ciężej niż myślałam, ale mimo to, jest super. Nie byłoby satysfakcji gdyby te studia były łatwe. Ludzie są niesamowici, a to rekompensuje wszystkie siniaki i niezdane kolosy. Nigdy wcześniej nie czułam na sobie tyle wsparcia. Jeżeli coś mi nie wychodzi, zawsze znajdzie się ktoś, kto mi pomoże, wytłumaczy, pokaże, zrobi ze mną. W końcu mam kogoś, z kim mogę wstawać o 5 rano i jechać na basen, biegać kiedy nie mam ochoty i ćwiczyć kiedy nie mam siły.

Cudowna A. jest moim motorem napędowym, zawsze chętnym na jakiś dobry trening, nawet jeśli nam się nie chce. Łączy się ze mną w bólach, rozumie jakie piekło przechodzę jeżeli czegoś nie umiem, pomaga kiedy coś mi nie wychodzi i wierzy we mnie chyba bardziej niż ja w siebie. Daje kopniaki kiedy mówię że NIE UMIEM, kiedy chcę się poddać i kiedy opadają mi chęci. Przeżywa ze mną każdą próbę zdania LA, i jest zawsze zwarta i gotowa, żeby zadać sobie fizyczny ból. Dobrze mieć kogoś takiego, to bardzo motywuje i pcha do przodu. Ale nie jest to jedyna ważna osoba na tych studiach. Jest wiele takich osób bez których nie wyobrażam sobie kolejnych semestrów. W ogóle życie studenckie jest piękne. Chyba najlepszy okres w życiu, naprawdę. Bardzo odżyłam na tych studiach, przestałam się przejmować dokuczliwymi problemami i te 3 miesiące to były jak dotąd najlepsze 3 miesiące mojego życia. Nienormalność ludzka podnosi na duchu. Jeżeli dzieje się coś złego, to kiedy przekraczam progi uczelni nie żyję tym co mnie boli. I to mi bardzo pomaga. 

 

Reszta rzeczy to drobiazgi, które także są ważne, ale wymagają dopracowania. W 2015 poznałam bardzo wielu ludzi, którzy mieli kolosalny wpływ na moje życie. Każda osoba wniosła coś nowego. Nie był to rok miłości, zdecydowanie. Jak każdy inny zresztą od 3 lat. Ale wiele mnie nauczył, wiele mi pokazał i sporo rzeczy we mnie zmienił. A miłości muszę się nauczyć na nowo. Mówili, że to jak jazda na rowerze - że tego się nie zapomina. Ale jeśli chce się czegoś zapomnieć, to się zapomina. Problem polega na tym, że jeżeli wypieramy jakieś uczucia, to potem ciężko wcielić je w życie na nowo. Problematyczny rok, ale wyjątkowy.

 

/bardziej w skrócie się nie dało :d.

Komentarze

~toja piekny masz usmiech ;)
23/01/2016 16:11:42
wxyzq Dziękuję.
23/01/2016 18:26:02

~marian :)
16/01/2016 14:20:15
~daroo przeczytane od a do z ;p! byle na prostą;***
16/01/2016 12:37:42
wxyzq Brawo Ty, znowu :D. A książki to nie chciałeś czytać...
16/01/2016 12:42:25

Informacje o wxyzq


Inni zdjęcia: Sobota patusiax395:) dorcia2700Księgarnia elmara1 mktncc484 mzmzmzOd lat przyglądam się światu bluebird11Lovely kataska... icestars*** staranniemilczysz*** staranniemilczysz