***
Wracałem do domu. Spojrzałem na tylnie siedzenie. Szymon spał już na tylnim siedzeniu na foteliku. Już prawie zaczynało świtać. Codziennie przeczesywałem pobliskie wsie i miasta z nadzieją że gdzieś ją znajdę. Nie wierzyłem w to że uciekła gdzieś daleko. Marwtiłem się również o syna. Nie chcial zostać z moją mamą, krzyczał w niebogłosy że będzie szukał ze mną siostry więc się wkońcu zgodziłem.
Po całonocnym poszukiwaniu byłem zmęczony. Na chwilkę przymknąłem powieki ( bynajmiej tak myślałem) i gdy je otworzyłem zobaczyłem przechodzącego kogoś przez drogę. Centralnie przed moją maską. Zacząłem hamować. Zatrzymałem się z piskiem opon. Przestraszony spojrzałem na tylnie siedzenie. Szymek poruszył się niespokojnie ale nadal znajdował się w ramionach Morfeusza.
Zdenerwowany wysiadłem z samochodu.
-Nie widziałeś że ..-przerwałem gdy zobaczyłem jego - Michał!? - zapytałem retorycznie. Poczułem nadziję. Zacząłem rozglądać się dookoła ale nigdzie nie dostrzegłem Marzeny.
-Gdzie ona jest?! - zapytałem pośpiesznie podchodząc do niego.
Patrzył na mnie przestraszony.
-N..nie wiem..- wydukał.
-Jak to nie wiesz?! - krzyknąłem chwytając go za szmaty.
-Ni..niech pan mnie..p..puści.
-Gdzie ona jest?! - powtórzyłem.
-J..ja naprawde..
-Nie tak będzemy rozmawiać ! - rzuciłem nerowo po czym trzymając go nadal za szmaty zaprowadziłem do drzwi auta z drugiej strony.
-Wsiadaj ! I nie waż mi się stąd ruszyć ! -zagroziłem.
Chyba musiałem wyglądać dość strasznie po pokiwal tylko głową. Gdy wsiadłem do samochodu odrazu rozległ się dźwięk mojej komórki.
-Nie odbierze pan? -zapytał po cichu po chwili.
Wziąłem telefon , nie patrząc na ekran wyłączyłem go.
-Teraz bedziesz się tłumaczył!
***
-I co ?- zapytał Szymon zerkajac na mnie i na drogę.
-Nic. Nie odbiera - powiedziałam nadal trzymająć komórke przy uchu.
-Może nie słyszy..
-Może. Teraz włączyła się sekretarka - odparłam rozczarowana.
-Nie przejmuj się - próbował mnie pocieszyć - dopiero za kwadrans będzie szósta. Być może śpi. Spróbujesz jeszcze potem. Więc się nie martw dobrze?
-Dobrze -westchnęłam po czym dodałam - a jak nie zdąże?
-Masz na myśli..-zaczął.
-Tak. Mam własnie ich mam na myśli - przerwałam.
Poczułam jak zwalnia. Zjechaliśmy na pobocze. Spojrzałam na niego pytająco.
-Zaufaj mi - poprosił szeptem po chwili.
Byłam nieco zaskoczona.
-Ja już Ci ufam - odparlam zgodnie z prawdą.
Uśmichnął się lekko po czym pogładził mnie po policzku. Poczułam że robi mi się gorąco, a przyjemny dreszcz rozchodzi się po moim ciele.
Gdy nagle..
Przeraszam że oklepane ale spieszyłam się by cokolwiek dodać. Wybaczycie mi? :(