-Marzena, zbudź się - usłyszałam cichy szept. Szymon.
-Co ty tutaj robisz? -zapytałam wyrywajac się jednocześnie ze snu.
-Wstawaj idzemy - mówiąc to trzymał w swoich rękach moje buty i kurtkę.
-Ale gdzie? -zapytałam zdezorientowana - Co się stało?
-Ciszej. Nic się nie stało ale obawiam się że się może stać. No już ubieraj się , nie mamy zbytnio dużo czasu.
-Czasu na co? - dociekałam wstając z łóżka.
-Potem Ci wszystko wyjaśnie. Zaufaj mi. - poprosił.
Skinęłam tylko posłusznie głową. Ubrałam pośpiesznie kurtkę i buty.
-Już? -zapytał.
-Tak.
-To chodź- mówiąc to chwycił mnie za ręke. Spojrzałam na Niego i poczułam dziwne ciepło. Księżyć oblewał swoim światłem pomieszczenie więc mogliśmy po cichu wyjść niczego nie przewracając. Gorzej już było na korytarzu ale obeszło się bez żadnych wpadek bo mój przewodnik wiedział mniej więcej gdzie co się znajduję.
Wiedziałam że jest spięty. Ja sama zaczęłam się bać. Nawet nie chciałam pomyśleć co by się stało gdyby nas przyłapali.
Przystaneliśmy na chwilę chowajac się za wielkiego białego filara.
-Co jest? -zapytałam najciszej jak tylko potrafiłam.
-Nic, upewniam się że nie ma tutaj nikogo . Chodź - zarządził prowadząc mnie nadal za ręke.
Gdy wyszliśmy na zewnątrz niemal zachłysnęłam się świeżym powietrzem. Chyba to zauważył bo odwrócił się w moją stronę i posłał mi uśmiech. Odwzajemniłam Go.
Usłyszeliśmy nagle szczekanie psa.
-Kurwa! - wyrzucił tylko z siebie Szymon po czym dodał- Biegiem !
Czułam jak serce mi przyspieszyło ze strachu. Nie wiedziałam co się dokładnie dzieje. Trzymając się za ręce pędziliśmy co sił w nogach. Zaczęłam się bać, tak cholernie. Ujadanie psa było słychac coraz bliżej nas. Nagle usłyszałam czyjś wrzask
-Batman bierz ich !
O nie ! To koniec- przemkło mi przez myśl- Złapią nas!
Biegnąc odwróciłam się do tyłu. Pies był juz tuż obok, już dobierał mi się do nogi.
Mimowolnie wydałam z siebie okrzyk. Gdy nagle rozległ się strzał. Pies upadł.
Przystanęłam i popatrzyłam pytająco na Szymona. To nie on strzelił.
-Nie ma czasu , potem ! - niemal wykrzyknął po czym znów puściliśmy się biegiem - Tutaj !- wskazał na dziure w siatce.
Zaczęłam przez nią przechodzić gdy poczułam że po drugiej stronie siatki ktoś mnie chwyta. Już miałam wrzasnąć gdy usłyszałam głos.
-Mam Cię. Chodź !
Obiecałam i jest ! :)
Kolejny wpis za 20 fajne ^^
Trzymajcie się ciepło.