tak trudno się podnieść, tak ciężko wstać
gdy tyle wspomnień nie daje spać
i nie ma dnia, nie ma nocy,
jest ten dziwny strach
to uderza we mnie, coraz głębiej
nóż wbił się w balon, ups, to mój mózg
wyrzucam potok słów, morze bzdur
potok słów co nie znaczą nic już
poznaliśmy się w upalne lato, nasz był każdy park
spaliśmy za dnia, kto by w nocy spał, gdy rozkwita świat
lunatycy skaczący z dachu na dach
kredą obrys ciał, musieliśmy upaść
dziwnie jak sami siebie słucham
zagryzam wargi zębami, karmazyn
jak mogłem pozwolić nam się wykrwawić?