Wzloty i upadki.
Im wyżej się wdrapiesz tym bardziej sobie mordę obijesz spadając.
Lecz, czy przypadkiem nie są najgroźniejsze te "ciche" upadki?
Kiedy to powolutku, powolutku staczamy się, nie zdając sobie z tego sprawy..
może to zły przykład, lepiej - gdy stoisz na schodach ruchomych i mimo, że wydaje Ci się, że pozornie idziesz w górę, tak na prawdę.. cały czas zjeżdżasz w dół..
Najsmutniejsze jest to, że zazwyczaj dopiero stały grunt niższego piętra jest nas w stanie wybudzić z tego transu ("hej! wystarczy, że złapiesz się poręczy! wtedy zaskoczysz, że coś jest nie tak!" - odzywa się z końca sali) Tak więc szukam w mroku, po omacku mojej poręczy. Jednak.. może pozwolę sobie na luksus zapomnienia i zjadę na sam dół? biernie stojąc w jednym miejscu nie udając nawet, że idę? Dlaczego? By spotkać tam Ciebie.
Ups.. zapomniałam. już się tam spotkaliśmy.