I żeby było w końcu normalnie.
Justin Bieber.
Dodaję coś jeszcze, bo mam taką zajebistą ochotę gdzieś się wyżalić, a niestety nie mam komu.
Leżę w łóżku, z laptopem na kolanach, i oglądam vivę. Ryczę. Tak właściwie to sama nie wiem czemu. Już od samego rana mam taką wielką ochotę coś rozwalić.
Nic nie jest dobrze. Wszystkie moje marzenia, plany na życie, wszystko to rozjebało się w jednej sekundzie, niczym domek z kart. Każdy szczegół, na który tak ciężko pracowałam poszedł się jebać. Nie potrafię już tego wszystkiego ogarnąć.
TY. Jesteś jedyną osobą, dla której teraz żyję. Wierzę, że przyjdzie taka chwila, w której dowiem się, że przyjeżdżasz do Polski. Do Warszawy. I zapewne nie będę mogła pojechać na Twój koncert, z powodów zarówno finansowych, jak i braku dojazdu. Nie mam tam żadnej rodziny.
I co wtedy zrobię? Nic. Kompletnie nic. Zaryczę się na śmierć. Pocieszeniem dla mnie będzie fakt, że jednak jakaś część naszych, Polskich fanek, także tych photoblogowych, będzie miała szansę Cię zobaczyć, czy nawet dotknąć. Że marzenia Wasze się spełnią, i będziecie szczęśliwe. Bo Wasze szczęście, to także moje szczęście.
I mimo, że nie wszystkie tutejsze belieberki są miłe, to chcę, byście wiedziały, że jesteście dla mnie ważne. Stanowicie jakąś część mnie. W końcu jakby nie było, to każda z nas jest fanką numer jeden. Każda ma w sobie coś szczególnego, na co Bieber zwróciłby uwagę. Jesteśmy jedno. Razem tworzymy wielką rodzinę.
Jeżeli chciałybyście ze mną porozmawiać to zapraszam na gg : 24900611, chociaż wiem, że pewnie i tak nikt się nie zgłosi. Tak samo, jak nikt tego nie przeczyta.
Kocham Cię. Dziękuję.