Tendencja do martwienia sie na zapas to u mnie skaza rodzinna.
Pomimo tego, ze najwieksza dawke tego myslenia dostala moja siostra, to i tak, od czasu do czas, napada mnie ten ponury nastroj i prawie przygniata natlok mysli "co by, gdyby...".
A przy Tobie wszystko wydaje sie takie... nieskomplikowane i lagodne.
"Po co sie tym martwisz? Mamy siebie, wszystkiemu damy rade"
I zycie znowu jest proste.