" Mimo tylu pomyłek - i tak będę z Tobą."
Dziesięć dni w niebie,
dziesięć dmi w objęciach anioła
osiem nocy z poczuciem bezpieczeństwa
osiem nocy na łożu usłanym z marzeń.
Wszystko kiedyś dobiega końca.
5h 44m.
Każda sekunda sprawia, że tracę motywację do dalszego życia.
Mój obłęd stoi już za drzwiami z walizkami i czeka na odpowiedni moment, by wejść do mojego domu, do mojego świata, do mojej głowy bez pukania, bez żadnej zapowiedzi, bez pozwolenia, tak po prostu.
Ta noc będzie niezwykle długa. Tak jak każda minuta. Wieczność.
Próbuję oddychać, w moich płucach tłuczą się jeszcze boleśnie mikroskopijne pokłady świeżego tlenu.
Moje serce jeszcze grzmi radosną melodią, którą księżyc grał dla nas każdej nocy.
Piosenki z radia. Każda przywołuje jakieś drobne, bezcenne wspomnienie.
Na dłoniach wciąż jeszcze czuję Twój zapach.
I jak opętaniec, przytykam opuszki palców do warg i całuje je, zamykając oczy. Czujesz to?
Tyle czułości, tyle miłości, uśmiechów, dotyków, pocałunków, westchnień..
Kilka kłótni, pustych spojrzeń, jadowitych spojrzeń.. Te wspomnienia, bez znaczenia.
Niemoc, pustka i głucha rozpacz. Dlaczego to zawsze musi mnie dopaść?
Mój umysł przestaje funkcjonować. Myślę, że znaczna część mnie została u Twojego boku.
Myślę, że nie wrócę do siebie zbyt prędko.
Tęsknota nasilana każdym drżeniem mięśni. Bolesne doznanie.
Ślepy wzrok wpatrzony w mijane miejsca, bezsensowne próby wyszukania Twojej sylwetki.
Ty, siedząca gdzieś na ławce, śpiesząca na autobus, obserwująca świat zza szyby autobusu.
Wszędzie Cię widzę, nigdzie Cię nie ma.
I tak bardzo pragnę Cię dotknąć.. Tak bardzo...
Próbuję udawać silną. Powstrzymuję łzy które wydostały się już przez pęknięte serce i teraz uparcie pchają się do moich śpiących oczu.
Nie chcę spać. Boje się tej nocy. Boje się snów. Boje się ciemności. Boje się ciszy.
Brak możliwości wtulenia się do Ciebie. Brak Twoich dłoni. Brak Ciebie.
Brak sensu, brak szczęścia, brak sił, brak mnie..
Wracaj, wracaj! I nie pozwól mi odejść nigdy więcej.
Te wszystkie, przerażające wizje pustki która mnie ogarnie gdy już Cię nie będzie,
te wszystkie przeczucia bólu i samotności..
Dopiero teraz ukazują mi się w pełnej okazałości, z autentyczną intensywnością.
Kochaj mnie, przyjdź do mnie, pocałuj, zamknij w klatce.
Człowiek w postaci marionetki, manipulowany własnymi uczuciami.
Człowiek pozbawiony wiary, człowiek nie znający sensu, człowiek pozbawiony duszy, to boli..
Wracaj, wracaj! Nigdy nie zostawiaj mnie samej.
Nawet będąc blisko Ciebie tak bardzo mi Cię brakowało.
Nawet będąc blisko Ciebie czułam niedosyt.
Teraz Cię nie ma.. Wyobrażasz sobie, co czuję?
Nie czuj tego samego, nie czuj.
Nie chcę byś nosiła na swych barkach ból tego rodzaju.
Nie chcę.