" Boję się śmierci, ale brakuje mi woli życia. Moje życie to ciągłe cierpienie. "
" (...) Drastycznie wyrywam się ze snu. Chyba jeszcze nie dociera do mnie, że to tylko kolejny, senny koszmar. Chyba jeszcze nie dociera do mnie, że już się z niego uwolniłam, że już nie śnię. A może to tej rzeczywistości boję się jeszcze bardziej, niż tych wszystkich bestii, malutkich demoników, wielkich demonów i wychudzonych zjaw z powykrzywianymi twarzami, które widzę, kiedy śnię?
Zrywam z siebie agresywnie przemoczone od potu ubrania, rzucam je z całą swoją siłą gdzieś w kąt, zupełnie tak, jakbym chciała je za coś ukarać.
Niezdarnie roztrzepuję włosy, po których na skutek sennej męczarni spływają słone krople. Teraz moje palce są lepkie, a z twarzy zapewne przypominam opętaną wariatkę, która uciekała do utraty tchu przed kimś lub przed czymś, co samodzielnie wykreowała w swoim umyśle.
Zamykam oczy próbując uspokoić zbyt szybki oddech. Następnie otwieram je i w przerażającej panice zaczynam krążyć po swoim pokoju, okrytym delikatnymi objęciami nocy. Panuje mrok i niespokojna cisza. Ściany spoglądają na mnie drwiąco ślepymi oczyma, nieme głosy szydzą ze mnie i naśmiewają się z mojego obłędu, który już zupełnie mnie pochłonął. Jednym, zwinnym ruchem otwieram okno, by wpuścić kolejną, nową dawkę skażonego powietrza do tych pustych, przepełnionych bólem, żalem, strachem i rozpaczą, czterech ścian.
To powietrze również mnie wyniszcza, ale jednak wciąż jest mi niezbędne do przetrwania.
Zupełnie obnażona spoglądam na moje drżące w cierpieniu dłonie, bezwładnie osuwam się na podłogę, a moje blade policzki zalewają fale gorzkich łez, które tak boleśnie wypływają spod moich obolałych, przemęczonych i opuchniętych powiek.
Wstydzę się swojego ciała i w podświadomości klnę na samą siebie, o te wszystkie krzywdy jakie sobie wyrządziłam. Chwilę później to moje wewnętrzne cierpienie się nasila. Zwiększa się ono tak bardzo, że tracę umiejętność racjonalnego myślenia.
Po omacku odnajduję jedną ze swoich tajemniczych skrytek i wyciągam z niej rozkosznie błyszczącą w świetle zachodzącego już księżyca, srebrną przyjaciółkę. Jestem teraz niczym pozbawiona umysłu, nie kontroluję swoich czynów, nie kontroluję swoich myśli, chyba nawet nie myślę. Wiem jedynie, że czuję, a czuję bardzo wiele. Przede wszystkim jest to ból, ból z którym nigdy nie potrafiłam sobie radzić, ból który się zwiększa z każdym moim oddechem, ból który przeszywa w całości nie tylko moje serce, ale również moje ciało, moją psychikę, całe moje wnętrze. Zaciskam w dłoni niewielkie ostrze i z precyzją chirurga wycinam kolejne znaki na swym ciele. W ułamku sekundy moje dłonie, uda i podbrzusze zalewają strugi czerwonej cieczy. Pobłyskuje ona srebrzyście i cieszy moje oczy, ale to tylko krótka chwila, zaraz znów zacznę żałować i nigdy nie będę mogła pogodzić się ze swoją bezsilnością, z którą radzę sobie tylko w ten sposób. Beznadziejność w jakiej trwam, bezsens który mnie osaczył, jest tak wielki, że nie potrafię znaleźć innego rozwiązania.
Rozpacz z jaką się zmagam, ta rozpacz, która z siłą kilkunastu ton ugniata moje serce, sprawia, że się kurczę, staje się taka maleńka...
Przytłacza mnie wszechświat i wielkość choroby jaka zaatakowała naszą, moją rzeczywistość. Czy mam jeszcze szanse, by żyć 'normalnie' ?
Czy znajdzie się jeszcze coś, lub ktoś, kto wbrew moim protestom wyrwie mnie z tych mroźnych szponów obłędu?
Już nie wołam o pomoc. Mój głos stłumiła obojętność tego paskudnego świata. A jeszcze nie tak dawno chciałam żyć i żyłam. Żyłam pełnią życia.
Teraz jedyne co mi pozostało to powolne umieranie, samozagłada, autodestrukcja. Doskonale zdaję sobie sprawę, że ja również dokonuję na sobie tych wszystkich morderstw duszy, ciała, serca i umysłu. Doskonale widzę te wszystkie zniszczenia, doskonale widzę i wiem, że żyję już resztką człowieczeństwa. To nie tylko wina świata. Tak mi się wydaje.
Uspokajam się, wtykam do uszu słuchawki, włączam jeden z setek melancholijnych utworów jakie zgrałam na mp3 i kolejny raz topie się w świecie sennych fantazji, sennych koszmarów, kolejny raz uciekam do miejsca, gdzie nikt i nic nie zrani mnie bardziej niż tutaj, w realnym świecie. (...) "
ASK.FM?